Dawno żadna przygodowa i lekka powieść fantastyczna nie była tak trudna do zaklasyfikowania. Autorowi udało się bowiem napisać książkę, która, choć kierowana pozornie do młodego czytelnika, bardziej ucieszy rodziców nastoletniego geeka. Wszystko, co spotykamy na kartach powieści, jest odzwierciedleniem fascynacji Cline’a latami osiemdziesiątymi, czyli czasami, które współczesnym nastolatkom jawią się, w najlepszym wypadku, jako urocze retro. Umieszczenie akcji w rzeczywistości wirtualnej, do której jest nam przecież całkiem blisko, nie jest niestety wystarczającym zabiegiem, by uczynić „Player One” atrakcyjnym dla tych, którzy nomenklaturą grową posługują się często sprawniej, niż językiem ojczystym. Chyba zapomniał o tym tłumacz – przekładając dosłownie takie skróty jak PvP czy NPC, nadał tym samym przyjemnej w ogólnym rozrachunku opowieści niepotrzebnej siermiężności.