Przyszło nam żyć w ciekawych czasach: pomimo obecnego w środowisku przekonania, że „rasowa” SF odchodzi do lamusa, wypierana przez fantasy i wszelkiego rodzaju dziwactwa międzygatunkowe, od jakiegoś czasu daje się zaobserwować powrót do łask tego trudnego (podobno) gatunku. Nie powiedziałabym, że taki stan rzeczy mnie smuci. Co więcej: w chwili, gdy #tapaskudnafabrykasłów wydała pierwszy tom Głębi miałam cichą nadzieję na taki właśnie obrót spraw. Na to, że SF wróci pod strzechy i na nowo okaże się czymś, co czyta się z przyjemnością i na co się czeka. Swoista „klasyczność” książek Podlewskiego (o czym wspominałam tutaj) okazała się strzałem w dziesiątkę. Czytelnicy obyci z gatunkiem wyłapują smaczki, osobnicy „zieloni w te klocki” mają ułatwione zadanie przy szukaniu kolejnych pozycji „w klimacie”.
8 maj 2017
Gdzie jednak wyznaczyć granicę pomiędzy informacją martwą a żywą? - Marcin Podlewski, Głębia: Napór.
Przyszło nam żyć w ciekawych czasach: pomimo obecnego w środowisku przekonania, że „rasowa” SF odchodzi do lamusa, wypierana przez fantasy i wszelkiego rodzaju dziwactwa międzygatunkowe, od jakiegoś czasu daje się zaobserwować powrót do łask tego trudnego (podobno) gatunku. Nie powiedziałabym, że taki stan rzeczy mnie smuci. Co więcej: w chwili, gdy #tapaskudnafabrykasłów wydała pierwszy tom Głębi miałam cichą nadzieję na taki właśnie obrót spraw. Na to, że SF wróci pod strzechy i na nowo okaże się czymś, co czyta się z przyjemnością i na co się czeka. Swoista „klasyczność” książek Podlewskiego (o czym wspominałam tutaj) okazała się strzałem w dziesiątkę. Czytelnicy obyci z gatunkiem wyłapują smaczki, osobnicy „zieloni w te klocki” mają ułatwione zadanie przy szukaniu kolejnych pozycji „w klimacie”.