24 lip 2016

Wrzuć na luz, czyli o bajkach dla dorosłych.


Zdarzają się takie dni, gdy całkowicie opuszczają nas siły i czytanie po prostu nie wychodzi. Ot, przebiegamy wzrokiem po literkach, być może nawet składamy zdania, ale sens gdzieś umyka: mózg, przytłoczony ciężarem szarej rzeczywistości nie jest w stanie wchłonąć niczego bardziej skomplikowanego od utworów czysto rozrywkowych. Niby można w takich chwilach sięgnąć po jakiś romans, ale by być szczerą: gdy przekroczy się pewien poziom zmęczenia nawet romans jest jak góra nie do zdobycia. Jedynym ratunkiem przed publiczną telewizją i milionowym odcinkiem kolejnego durnego serialu staje się wtedy jakiś przyjemny film. Nie byłabym sobą, gdybym i na tym polu nie trzymała się fantastyki, zatem i kryzysowe wybory filmowe są dość oczywiste. Oto mój największy sekret: prócz „Doktora Who” uwielbiam nieskomplikowane i pełne fajerwerków ekranizacje komiksów czy też książek fantastycznych.