Tytułem wstępu: zamysł comiesięcznych wpisów „Co tam panie w Internecie” przedstawiłam TUTAJ. Dzisiaj oszczędzę wam „wstępowego lania wody” (bo dziwnym trafem przerodziło się ono w szkic następnego maRudzenia) i po prostu przytoczę post, który skłonił mnie do napisania tych kilku słów.
Marcin Przybyłek raczył napisać: