Nazwisko Oramusa od dawna obijało mi się o uszy. A to przeczytałam artykuł na blogu Krzysztofa Sokołowskiego, a to u Agnes znalazłam ciekawą recenzję… W kilku dyskusjach na Facebooku czy też na jednym forum poświęconym fantastyce pojawiał się Oramus, ale jakoś ciągle nie było mi z nim po drodze. W bibliotece nie znalazłam ani jednej pozycji, nie byłam świadoma istnienia genialnie taniego antykwariatu usytuowanego zaledwie 20 minut spacerkiem od mojego domu. Szanse na zapoznanie twórczości pana Marka były praktycznie równe zeru.