6 lut 2014

Zabójczy księżyc, Nora k. Jemisin





Tytuł:Zabójczy księżyc
Autor:Nora K. Jemisin
Cykl wydawniczy:Sen o krwi, t.1
Wydawnictwo:Akurat
Data wydania: 15.01.2014
Ilość stron: 448
Moja ocena: 4/6








Pisanie książek opatrzonych metką fantasy jest czymś niewiarygodnie trudnym w czasach, gdy każdy magiczny stwór opisany został setki razy, a światy oparte na schemacie wyidealizowanego średniowiecza niczym nie zaskakują. Jeszcze trudniej napisać dobrą fantastykę, nie ocierając się przy tym o wszechobecne wersje romansów paranormalnych. Nora K. Jemisin pozornie nie wpisuje się w grono autorek książek dla zdesperowanych nastolatek, a opis Zabójczego księżyca pozwala mieć nadzieję na przyzwoite fantasy pozbawione miłosnego kiczu. Co prawda, podobnie było w przypadku blurba pierwszej książki autorki, a rzeczywistość okazała się mniej łaskawa, jednak pozwoliłam sobie na odrobinę zaufania. Szczęśliwie, pod tym jednym względem się nie zawiodłam: dostałam bowiem fantasy pozbawione powłóczystych spojrzeń i miłosnych uniesień. A to tylko jeden z kilku zdecydowanych mocnych stron powieści.


Pierwszy tom (tak, znów „pierwszy tom”, ale ponoć mamy do czynienia jedynie z dylogią) Snu o krwi rozpoczyna się niepokojąco i magicznie zarazem. Oto w nocy podczas odbierania życia kilku mieszkańcom Gujaarehu poznajemy Ehiru, jednego z głównych bohaterów. Nie myślcie jednak, że mamy do czynienia z płatnym skrytobójcą lub bezmyślnym mordercą: Ehiru jest członkiem elitarnego zakonu, specjalizującego się w nietypowym pośrednictwie między ludźmi a boginią snów Hanaji. Bractwo Ehiru wraz z księciem Gujaarehu wspólnie czuwają nad mieszkańcami tego państwa – miasta, w którym sny nie tylko dają ukojenie po ciężkim dniu. Magia snów, zwana narkomancją, potrafi w odpowiednich rękach leczyć najcięższe rany, a w beznadziejnych przypadkach: spokojnie przeprowadzić zmarłego do krainy wiecznej szczęśliwości. Podczas jednego z takich zabiegów dzieje się coś złego, Ehiru zaczyna tracić wiarę w swoje możliwości i jednocześnie wplątany zostaję w intrygę na skalę państwową. Wraz z nim i jego praktykantem Nijirim poznamy najmroczniejsze sekrety Gujaarehu, a dzięki obecności Sunandi, kobiety-szpiega z pobliskiego kraju, zaobserwujemy zmiany zachodzące zarówno w mistrzu, jak i w  jego uczniu.

Już we wstępie Zabójczego księżyca autorka przyznaje się do swej fascynacji tworzeniem tekstów zainspirowanych przeminionymi cywilizacjami. Wzorowanie się na starożytnym Egipcie doskonale daje się odczuć podczas lektury Zabójczego księżyca, a sam pomysł umieszczenia akcji w świecie, w którym upływ czasu mierzy się wylewami wielkiej rzeki, okazał się nad wyraz trafiony. Pozwoliło to nadać magicznego posmaku opowieści traktującej o tak klasycznych sprawach jak zdrada, zaufanie czy dojrzewanie. Niech was bowiem nie zwiodą narkomanckie sztuczki bohaterów i element intrygi, zarówno międzynarodowej jak i tej lokalnej, bezpośrednio dotykającej bohaterów. Początkowo zdawać by się mogło, że motyw zderzenia oczekiwań z rzeczywistością tyczył się będzie jedynie młodego praktykanta Nijiriego, jednak jego mentalne dorastanie okazuje się mniej ważne od tego, czego doświadcza Ehiru. To on bowiem zmuszony jest na nowo poznać świat, w którym przeżył już wiele lat i który darzył miłością godną najwyższego kapłana Hanaji. Trzecią osobą, której życie wywrócone zostanie do góry nogami, okazuje się sama Sunandi, niedoszła „ofiara” Ehiru i człowiek szczerze nienawidzący wszystkiego, co jest związane z magią snu. Jako największa realistka spośród trójki bohaterów musi na nowo nauczyć się ufać ludziom prezentującym diametralnie inne wartości i uosabiającym wszystko, czego nienawidzi i czego się boi.

Obserwowanie metamorfozy bohaterów z powodzeniem pozwala przymknąć oko na mankamenty powieści, których szczęśliwie nie ma zbyt wiele. Pierwszym, i zarazem największym zarzutem, jaki można wystosować wobec Zabójczego księżyca, jest zbytnia szablonowość postaci, z jakimi mamy do czynienia. Zarówno bohaterowie pierwszoplanowi, jak i ci pojawiający się okazjonalnie, przestają bardzo szybko zaskakiwać, a wszelkie ich decyzje i działania są niczym innym jak środkiem koniecznym do osiągnięcia zamierzonego przez autorkę celu. Oczywiście, ma to swój sens i może podobać się mniej wymagającemu czytelnikowi, jednak na dłuższą metę może nie tyle znudzić, co wręcz zirytować podczas lektury (czego świetnym przykładem może być dziecinna naiwność Ehiru i nieszczęścia, jakie się z nią wiążą). Gdyby zdarzenia, z jakimi borykają się Ehiru, Nijiri i Sunandi, były efektem machinacji bogini Hanaji, miałoby to większy sens i nadawało ich losom znamion beznadziejności wobec sił wyższych. Tutaj niestety zbyt wyraźnie rysuje się wola Nory K. Jemisin, pozbawiając jednocześnie fabułę pozorów realności. Nie da się do końca uwierzyć opowieści, gdy wyraźnie widzimy, jakie zabiegi zastosował autor i co przez to osiągnął lub też chciał osiągnąć.

Jest jeszcze jeden drobiazg, odrobinę utrudniający bezproblemowy odbiór powieści. O ile autorka daje czytelnikom glosariusz, przybliżający większość obco brzmiących imion i nazw własnych, o tyle najwidoczniej nie pomyślała o tych z nas, którzy pozbawieni są wyobraźni przestrzennej. Informacji o geografii Gujaarehu i ziem do niego przylegających jest niewiele, a te, z którymi mamy do czynienia w nikłym stopniu dają pojęcie o tym, jak wygląda otoczenie, w którym obracają się główni bohaterowie. W końcu, mamy tutaj do czynienia z dwoma państwami-miastami rozdzielonymi pustynią, a nic nie wiemy ani o rzeczywistej rozległości metropolii, ani odległości między nimi. Miłym akcentem, będącym przecież tożsamym z powieściami fantasy, byłaby mapka poglądowa, dająca chociaż ogólne rozeznanie w geografii świata przedstawionego w Zabójczym księżycu.

Mimo wspomnianych wad, pierwsza część Snu o krwi jest książką, którą czyta się nad wyraz przyjemnie. Nietypowe słownictwo umiejętnie wplecione jest w opowieść i w dużej mierze stanowi o jej sile, gdyż nadaje opowiadanej historii smaku, nie pozbawiając jej jednocześnie sensu. Nawet bez zaglądania do słowniczka z powodzeniem jesteśmy w stanie domyśleć się znaczenia niektórych słów, wczuć się w klimat świata podporządkowanego fazom księżyca i mocy snów. Z pewnością Zabójczy księżyc wyróżnia się na tle innych, wydawanych obecnie powieści fantasy nie tylko dzięki nietypowej inspiracji autorki, ale również trudnemu do ubrania w słowa smutkowi, jaki odczuwamy, czytając o losach głównych bohaterów. Powieść być może nie powala na kolana i nie jest czymś wybitnie nowatorskim, jednak w porównaniu z większością nowości fantasy na pewno pozytywnie się wyróżnia. Nie wiem, czego spodziewać się po zakończeniu całej dylogii, ale z pewnością się na nią skuszę, choćby z czystej ciekawości.

Recenzja napisana dla portalu:

9 komentarzy:

  1. Chyba się na nią skuszę, już dobrych kilka miesięcy nie miałem dobrej fantastyki w rękach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna okładka, a widzę, że i treść grzechu warta

    OdpowiedzUsuń
  3. Kusi mnie ta książka, podoba mi się okładka i Twoja recenzja zdecydowanie jeszcze bardziej mnie zachęciła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kusi mnie odkąd pojawiła się w zapowiedziach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam tej autorki "Sto tysięcy królestw". Bardzo mi się spodobała ale kontynuacji nie widać i nie widać. Mam ochotę i na tę serię. Być może jej kolejne tomy będą miały szybszą premierę :P

    OdpowiedzUsuń
  6. na pewno książkę przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sto tysięcy królestw miało swoje plusy, więc może zainteresuję się także inną serią autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem tej książki bardzo ciekawa, dlatego się cieszę, że mam ją już u siebie :d

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio widziałem ją na półce :) nie wiedziałem czy wziąć :) ale chyba jednak się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)