Tytuł: Kroniki Majipooru
Autor:Robert Silverberg
Cykl wydawniczy: Kroniki Majipooru, t.2
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: 03.2009
Ilość stron: 384
Moja ocena: 5/6
W poprzednim tekście wspominałam o tym jak i kiedy trafiłam podczas swej czytelniczej wędrówki na Silverberga i jego opowieści o Majipoorze. Wiecie zatem, że przygoda z tą planetą zaczęła się właśnie od Kronik Majipooru, drugiego tomu serii. I teraz, po dekadzie, dane mi było powrócić do tych historii, choć powrót pełen był niepokoju i zwątpienia. Każdy czytelnik bardziej ambitny od miłujących pulpę odbiorców rozwija się z każdą ukończoną książką. Więcej rozumie, więcej literackich zabiegów zaczyna go irytować. Dostrzega coraz więcej schematów i silenia się na oryginalność. Bałam się zatem jak Kroniki Majipooru zniosą próbę czasu, czy odczuta kiedyś magia nie spotka się przypadkiem z pełnym politowania uśmiechem? Szczęśliwie dałam się porwać opowieści, a znajomość pierwszego tomu pozwoliła mi dostrzec kilka faktów, które w siedemnastoletniej Silaqui nie wywołały żadnej refleksji.
Kroniki Majipooru nie opowiadają bezpośrednio o losach Valentine’a, bohatera pierwszego tomu. Tym razem skupiamy się na Hissune, który w wieku dziesięciu lat oprowadzał Lorda po Labiryncie i swoją bezpośredniością i zaradnością zaskarbił sobie sympatię władcy planety. Dzięki temu zwykły przewodnik zyskuje możliwość rozwoju i nauki, powoli pnie się po szczeblach kariery w Labiryncie. Pewnego dnia Hissune odkrywa Rejestr Dusz: miejsce, w którym zapisane są wspomnienia setek milionów obywateli Majipooru. Łamiąc zasady i oszukując wyższych urzędników, Hissune rozpoczyna podróż w czasie i przestrzeni: zyskuje dostęp do rzeszy ludzi żyjących na Majipoorze począwszy od czasów, w których zapis pamięci został wprowadzony. Początkowo jest to czystą zabawą, odkrywaniem zapomnianych historii, jednak z czasem nasz bohater zaczyna rozumieć naturę swej planety poprzez wspomnienia obywateli żyjących na przestrzeni tysięcy lat.
O tym, jaki wpływ na Hissuine mają wyprawy do rejestru dusz przeczytacie sami, ale powiem wam jedno: zabieg zastosowany przez Silverberga, siermiężny na pierwszy rzut oka, jest genialnym spojrzeniem na burzliwą historię planety. Autor pokazuje nam inną twarz zarówno obcych ras zamieszkujących Majipoor, jak i zwraca uwagę na historyczne niuanse tworzące współczesną głównemu bohaterowi opowieść. Po niepokojących scenach z Zmiennokształtnymi, jakich doświadczyliśmy w Zamku Lorda Valentine’a, tutaj widzimy inną twarz Metamorfów. Po raz pierwszy dostrzegamy też wyraźnie, jak pozornie szczęśliwi obywatele Majipooru borykają się z klasyczną niesprawiedliwością i znajdujemy wytłumaczenie dla niechęci ludu do wszelakich wojen.
Rasy, z którymi Hissune spotyka się w swoich mentalnych podróżach przestają mieć jedynie stereotypowe cechy, wyjaśniane natomiast są ich uczucia czy natura. Już jako samodzielna książka Kroniki Majipooru miały sens, a w porównaniu z poprzednim i następnym tomem (przez który przebijam się w wolnych chwilach), pozwala lepiej zrozumieć politykę tej nietypowej planety. W pewnym sensie widzę tutaj odwołanie do USA czasów Silverberga i Francji czasów nam obecnych: oba kraje są tyglem, w którym mieszają się rasy i wyznania. Jedynie studiowanie przeszłości poszczególnych nacji pozwala na zrozumienie obecnej sytuacji społeczno-politycznej.
Żałuję, że w naszym świecie nie mamy możliwości osobistego przeżywania wspomnień naszych pradziadów czy też przodków ludzi przybywających do naszego kraju. Brak wiedzy i polityczne stereotypy pozbawiają nas istotnego elementu analizy tego, co się wokół nas dzieje. Dawno temu Silverberg pokazał nam, że by zrozumieć obcych (czy to z innej planety, czy też z innego kraju), trzeba poznać ich historię. Prawdziwą, pozbawioną politycznie poprawnych uogólnień. Dziwnym trafem Kroniki Majipooru idealnie wpisały mi się w nastrój, w jaki popadłam po zobaczeniu pełnometrażowego filmu animowanego Persepolis. Animacja, wykorzystując minimalizm kreski i koloru, pokazała, jak bardzo osąd ludzi „zachodu” może być błędny i jak bardzo stereotypy odnośnie Iranu przekreślają prawo do normalnego życia ludzi, którzy tam właśnie żyć muszą.
I znów staroć okazał się rzeczą aktualną, i znów science fiction w otoczce fantasy pokazało mi, jak wiele skojarzeń można wyciągnąć z pozornie rozrywkowej powieści. I jakoś się z tego cieszę, choć kolejny tom nieco mnie męczy, bo więcej tam polityki i rozważań Koronala. Całkiem naiwnych rozważań. Ale, znając życie, jak już skończę lekturę, to pojawi się tyle nawiązań, że stron w wordzie zabraknie…
Tekst napisany w ramach wyzwania:
(kliknięcie w baner przeniesie was na stronę wyzwania)
Mam dziwne wrażenie, że już tę książkę kiedyś czytałam... Nawet prawdopodobne, bo kiedyś uwielbiałam tego typu książki i niejedną bibliotekę pod tym kątem dokładnie przeszukałam.
OdpowiedzUsuńnie jestem pewna czy ta pozycja jest dla mnie odpowiednia - raczej sobie odpuszczę - Interesująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńCoraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że powinienem wrócić do Silverberga. Twój post jest kolejnym. A
OdpowiedzUsuńco do przeżywania wspomnień - czytanie starej prasy i dzienników pozwala poczuć taką namiastkę tego jak ludzie myśleli, czym się interesowali i co ich zajmowało lata temu. Marną namiastkę Rejestru Dusz, ale zawsze to coś.
O widzisz, o tym nie pomyślałam. A ponoć w sieci można znaleźć stare gazety, poszperam sobie :)
UsuńJako bibliotekarz służę linkami do bibliotek cyfrowych, a jeśli znałaś już te biblioteki to przepraszam za spam i jednocześnie cieszę się, że znasz.
UsuńMałopolska Biblioteka Cyfrowa (tutaj link do "Ilustrowanego Kuryera Codziennego"), ale w tej bibliotece jest też "Czas", "Przekrój" i wiele innych
http://mbc.malopolska.pl/dlibra/publication?id=69308&tab=3
Tutaj link do Federacji Bibliotek Cyfrowych. Jest to wyszukiwarka, która pozwala przejrzeć zasoby wszystkich (chyba) bibliotek cyfrowych w Polsce, ale także Europeanę (europejską bibliotekę cyfrową)
http://beta.fbc.pionier.net.pl/owoc/
Na razie tyle:)
Dziękuję, nie znałam tych miejsc, z przyjemnością poodwiedzam :)
UsuńSilverberg to świetny pisarz, jeden z tych, których naprawdę warto przeczytać. Ale wstyd przyznać, że Majipooru nie czytałem jeszcze i od dawno się do tego zabieram. Fajnie wiedzieć, że tekst jest nadal "na fali".
OdpowiedzUsuńChyba to właśnie ciągłe bycie "na fali" świadczy o jakości jego prozy :)
UsuńŻałośnie mało pamiętam z tego, co przeczytałam tego autora - pewnie dlatego, że to w większości opowiadania, a większe formy po prostu nie trafiły mi w ręce.
OdpowiedzUsuńBTW -Persepolis świetne, prawda? Zaczęłam od komiksu, który bardzo mi się spodobał. Potem polowałam na film, upolowałam w niszowym kinie w Gliwicach czy Zabrzu, wybraliśmy się z mężem, ech, ledwo kilkanaście osób na seansie... Cieszę się, że puścili to w TV, ale szkoda, że tak późno.
Zawsze mogę ci całe Kroniki pożyczyć :))))
Usuń"Persepolis" cudne, jakby dało się kupić na DVD to bym bez mrugnięcia okiem wydała każde pieniądze :))
TV dobre rzeczy puszcza o nieprzyzwoitych porach. i dlatego nawet jak nie czytam, to i tak chodzę niewyspana :P
stara dobra fantastyka trzyma się mocno nawiasem to jest trochę klasyków w wersji audio na you tubie nie wiele ale zawsze coś ;)
OdpowiedzUsuńW wersji audio wolę słuchać albo pozycje lżejsze, albo takie, które już znam: słucham zazwyczaj w pracy, a tam nie mozna się zawsze do końca skupić na słuchanym tekście :(
UsuńZnam tego Pana za sprawą tylko jednej książki zatytułowanej "W dół, do ziemi". Wywarła ona na mnie całkiem pozytywne wrażenie, dlatego cały czas mam w planach powrót do twórczości Silverberga - może właśnie "Kroniki Majipooru" będą kolejnym utworem, z którym się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńCzytaj, pisz i oczywiście podsyłaj link do tekstu! (chociaż w somie nie musisz podsyłać, mam cię na feedly!) :)))
UsuńHa! Trochę ponad rok minął od ostatniej mojej wizyty na stronie tego wpisu (na inne zaglądam regularnie) i muszę się przyznać, że udało mi się wrócić do Silverberga. I podobnie jak Ty lepiej zapamiętałem drugi tom. To pewnie przez ten Rejestr Dusz, który jest świetnym pomysłem. Również podobnie jak u Ciebie przelatywały mi skojarzenia dotyczące Stanów Zjednoczonych i wizji Majipooru jako pewnego odbicia sytuacji USA w latach osiemdziesiątych.
OdpowiedzUsuńRejestr Dusz był genialnym pomysłem, aż marzyłam by mieć z czymś takim do czynienia :)
Usuńcieszę się, że odczuliśmy ten tom podobnie :)