9 gru 2013

W końcu udany debiut, czyli "Ektenia" Emila Strzeszewskiego na tapecie.


Tytuł: Ektenia
Autor: Emil Strzeszewski
Seria wydawnicza: Fantastyka z plusem
Wydawnictwo:Powergraph
Data wydania: 22.11.2013
Format: EPUB, MOBI
Moja ocena: 5,5/6

Dziwnymi drogami przychodzi chadzać recenzentowi, by choć trochę zrozumieć recenzowaną książkę. Czasem musi on poszukać informacji na tematy niezwiązane z literaturą lub jak w wypadku debiutanckiej powieści Emila Strzeszewskiego: posłuchać prawosławnych litanii. Tym bowiem jest tytułowa ektenia, i choć pozornie obrządek kościołów wschodnich nie powinien mieć nic wspólnego z steampunkiem rozgrywającym się w Prusach, to w wypadku Ektenii zrozumienie źródeł tytułu i jego znaczeń odgrywają dużą rolę w lepszym odbiorze książki.

W świecie, w którym Zakon Krzyżacki włada Prusami, toczy wojnę z Wschodniobałtami, a w szachy grają paromaty, metafizyka ma bardziej realny wymiar. Naukowcy, czy też szaleńcy, postanawiają osiągnąć niemożliwe i stworzyć legendarnego golema, istotę zbudowaną z gliny i ożywioną tchnieniem Boga. Poszukiwania odpowiedniej formuły i próby wcielenia jej w życie spajają cztery opowieści, składające się na Ektenię. Każda z nich opowiada o losach innego bohatera, poszczególne wydarzenia zazębiają się jednak i posiadają kilka wspólnych mianowników. Prócz tego oczywistego, czyli sekretu gliny ożywionej, w poszczególnych opowieściach słyszeć będziemy echa wydarzeń z innych części książki, które połączone razem dadzą nam magiczny i niepokojący efekt końcowy, wzmagany dodatkowo specyficznym stylem autora.


Język, jakim napisana została Ektenia, jest zdecydowanie inny od tego, jakim zazwyczaj raczą nas debiutanci. Tutaj nie mamy do czynienia z ultrakrótkimi akapitami skupionymi na wykrzykiwanych przez bohaterów kwestiach. U Strzeszewskiego główne skrzypce grają opisy tego, co dzieje się wokół i wewnątrz głównych bohaterów. Wewnętrzne monologi i retrospekcje, z jakimi mamy do czynienia w trzech z czterech rozdziałów, wzmacniają jedynie poczucie zagubienia, które daje się odczuć podczas lektury. O ile jeszcze Widmo przyszłości, pierwszy rozdział (czy też opowiadanie), przez dłuższą chwilę wydaje się być historią sensacyjną o lekko przerażającym wydźwięku, o tyle jego zakończenie otwiera całkowicie inne perspektywy. Wchodzimy w świat, w którym właściwości niepozornej gliny nabierają głębszego znaczenia, a nierealne wydarzenia definiują otaczającą bohaterów rzeczywistość. W Ektenii często nie sposób określić, w którym momencie mamy do czynienia z opisem realnych wydarzeń, a w którym czytamy już zapis majaków i snów szaleńca. Autorowi z powodzeniem udaje się wodzić za nos czytelnika, czyniąc to z wprawą, jakiej nie spodziewalibyśmy się po debiutancie.

Nie można odmówić Strzeszewskiemu brawury: nie dość, że swą pierwszą pełnowymiarową książkę wydaje jedynie w formie elektronicznej, to dodatkowo funduje nam istną jazdę bez trzymanki po metafizyce rodem z koszmaru sennego. Nie każdy lubi książki, które podczas czytania wytrącają z równowagi i nie dają się jednoznacznie sklasyfikować. Niby Ektenia to steampunk (z naciskiem na punk), ale wielokrotnie podczas lektury odnosi się wrażenie obcowania z realizmem magicznym najwyższego stopnia, zatracającym pozory realności i pozostawiającym jedynie magię. Już bardziej steampunkowe są fragmenty Oparów według Hansa Groblera powieści w odcinkach, które przewijają się przez karty Ektenii, a sceny, rozgrywające się w Glinianym Golemie mogłyby z powodzeniem stanowić kanwę przerażającego horroru. Czyli mamy powieść, która powieścią nie jest, steampunk, który klasycznym steampunkiem nie jest i książkę, której nie można postawić na półce. Same sprzeczności które, o dziwo, połączone w całość świetnie razem się komponują.

Jak wiemy, rynek książki elektronicznej w naszym kraju jest jeszcze w powijakach, a e-booki mają tyle samo sympatyków, co przeciwników. Zazwyczaj jednak czytelnik ma wybór: albo papier, albo wyświetlacz, i jakoś się to wszystko kręci. Tym razem Powergraph zaryzykował podwójnie (a nawet potrójnie): nie dość, że wydał nieznanego szerszemu odbiorcy autora, to wydał go jedynie w formie elektronicznej. Dodatkowo proza Strzeszewskiego jest dość nietypowa i momentami bliska swym pokręceniem temu, co zaoferowała nam Anna Kańtoch w Czarnem. Czy równie dobra jakościowo: to już kwestia osobistego odbioru książki i oczekiwań czytelnika. Początkowo Ektenia rozkręca się powoli i przyzwyczaja nas do swej nietypowości, by później zaoferować coś, co wymyka się jednoznacznym ocenom i jest gratką dla miłośników literatury niebanalnej. I nie powinien być przeszkodą sposób jej wydania: przy obecnych aplikacjach pozwalających czytać e-booki niemal w każdym telefonie i ułatwiających lekturę na monitorze komputera czytanie wersji elektronicznych nie jest tak męczące jak jeszcze kilka lat temu. Co więcej: ufam, że sukces elektronicznej wersji Ektenii przetrze szlaki kolejnym, już papierowym książkom Strzeszewskiego lub przyczyni się do wydania tej pierwszej w tradycyjnej formie.

Nie ufam debiutantom, ale zazwyczaj daję im kredyt zaufania i przymykam oko na pewne słabości ich dzieł. U Emila Strzeszewskiego szukałam czegoś, do czego z czystym sumieniem mogłabym się przyczepić i uznać za największą wadę powieści. I, ku mej uciesze, nie znalazłam żadnego rażącego oczy niedociągnięcia. Być może wynika to z tego, jak bardzo nietypową książką jest Ektenia, jak sprawnie wymyka się kolejnym klasyfikacjom. I dobrze: zabawy konwencją pozwalają fantastyce nadal zachwycać i wciągać w szalone wizje autorów. A póki książka sprawia frajdę, to mało ważne, czy stoi na półce czy też mamy ją zapisaną na twardym dysku. Grunt, że do lektury można wrócić zawsze, kiedy tylko najdzie nas na to ochota. A po Ektenię wręcz trzeba sięgnąć ponownie, bo ją się po prostu przyjemnie czyta.
Recenzja napisana dla portalu:

Ektenię możecie nabyć w sklepie Powergraphu KLIK!

Darmowy fragment powieści  KLIK!

I kilka słów autora przybliżających książkę: KLIK!

12 komentarzy:

  1. Ale mnie zaintrygowałaś!!! Bardzo chętnie sięgnę po ta książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zastanawiaj się zatem i klikaj w podany link: książka kosztuje tylko 19.90 :)

      Usuń
  2. Piękny tytuł. Intryguje i zachęca do sięgnięcia po książkę. A format elektroniczny - to też książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem elektroniczna wersja jest bardziej przyjazna niż papierowa :)

      Usuń
  3. Oj, choć wydaje się być ciekawa i dość oryginalna to boję się, że nie sprostam tematycznie. Po prostu nie moje klimaty, ale nie mówię nie. W końcu tak zaintrygowałaś, że pewnie przez kilka dni będę miała tę książkę w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, do książek takich jak "Ektenia" trzeba mieć odpowiedni humor. Choć ja podeszłam do tego totalnie bez czytania jakichkolwiek informacji, bez żadnego nastawienia: po prostu zaczęłam czytać i po kilku "stronach" dałam się wciągnąć :)
      Spróbuj: książka nie kosztuje wiele, a może dasz się zaczarować? :)

      Usuń
  4. Brzmi ciekawie :) Nie znam tej książki, ale Twoja recenzja mnie zachęciła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tymczasem autor podgląda i cieszy się z zainteresowania jego utworem. Może nakieruję tutaj na dwa wpisy, które trochę przybliżają temat: http://rheged.wordpress.com/2013/12/07/coz-to-byl-za-rok/. Oraz drugi, z fragmentem pierwszego rozdziału: http://rheged.wordpress.com/2013/11/21/otwierajacy-fragment-ektenii/. A Oli dziękowałem już na fejsie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiiiicho, jeszcze ludzie pomyślą, że to był wpis sponsorowany ^^
      Dzięki za linki, wrzucę je pod recenzją, łatwiej będzie z nich skorzystać.

      Usuń
  6. Naprawdę cieszy tak udany debiut :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi naprawdę ciekawie, tylko powiedz mi jedno: kiedy ja to mam, do cholery, czytać?!
    Kolejka już jest wystarczająco długa, a tu dochodzi do niej kolejna pozycja. Czas "Ektenii" kiedy nadejdzie, nie wiem, za rok, dwa, trzy (?), ale po tej recenzji wiem, że w końcu jednak nadejdzie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Szanuję krytykę, ale tylko popartą odpowiednimi przykładami. Jeśli chcesz trollować, to licz się z tym, że na tym blogu niekulturalnych zachowań tolerować nie będziemy, a komentarze obraźliwe będą kasowane :)