Tytuł: Crux
Autor: Ramez Naam
Cykl wydawniczy: Nexus 5
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Data wydania: 04.12.2013
Ilość stron: 528
Moja ocena: 4/6
Pół roku temu Nexus Rameza Naama spotkał się z dobrym przyjęciem czytelników, sama określiłam go niepozbawionym potknięć udanym debiutem. Dość szybko, jak na powieść tłumaczoną z innego języka, mamy okazję zrewidować swoje podejście zarówno do pomysłu autora, jak i jego wykonania. Oto bowiem przed nami Crux, druga część thrillera SF poruszającego tematy związane z transhumanizmem. Zazwyczaj bywa tak, że to właśnie druga książka początkującego autora daje nam pełen obraz jego możliwości i umiejętności, drugie tomy są też sprawdzianem dla wartości opowiadanej historii. I nie inaczej jest z Cruxem, choć jego odbiór i ogólna ocena zależeć będzie przede wszystkim od tego, czego oczekiwał będzie czytelnik przed lekturą kolejnej książki Naama.
Crux zaczyna się obiecująco: kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w pierwszym tomie główny bohater, Kade, wykorzystuje swoje umiejętności i spersonalizowanego Nexusa 5 do unieszkodliwiania ludzi, używających oprogramowania do przestępczych celów. Jawi się na po trosze jako mściciel, samotny szeryf w pojedynkę wymierzający sprawiedliwość i czyniący to w niekoniecznie humanitarny sposób. Jego władza nad nanotechnologicznym narkotykiem i nad ludźmi z niego korzystającymi jest niemal całkowita: Kade jest w stanie wykasować z człowieka popęd seksualny, uniemożliwić mu zdolność jakiejkolwiek przemocy czy też odczytać wszelkie wspomnienia. Władza absolutna bywa niebezpieczna, zwłaszcza, gdy okazuje się, że przeróżne organizacje pragną jej równie mocno. Twórca Nexusa 5 musi zatem być w ciągłym ruchu, by nikt nie wydobył od niego kodu umożliwiającego kontrolę nad używającymi narkotyku ludźmi.
Już pierwszy tom przygód Kade’a i jego przyjaciół obfitował w liczne zwroty akcji, szpiegowskie intrygi i pościgi, tożsame z rasowymi thrillerami. Nie inaczej jest w przypadku Cruxa: lubiący wartką akcję czytelnicy nie będą mogli narzekać na nudę, z niecierpliwością przewracając kolejne strony i kibicując swoim ulubieńcom. Naam sprawnie wykorzystuje te elementy thrillera SF, które pojawić się muszą, by książka miała zamierzonyklimat. Nie jest to styl wybitny, porażający poetyckością języka czy magicznością świata przedstawionego. I choć rozwiązania fabularne nie powalają oryginalnością, są wprowadzane na tyle płynnie, że ich brak mógłby być uznany za karygodny. W świecie opisywanym przez Naama, który poznajemy coraz lepiej w drugiej książce, machinacje uprawianie przez niektóre ugrupowania polityczne są niczym innym, jak nieco przerysowanym ucieleśnieniem niektórych współczesnych teorii spiskowych. Być może obecnie nie modyfikuje się genetycznie żołnierzy, ale mamy już za sobą potężną aferę dotyczącą inwigilacji szarych obywateli, tłumaczoną pozorną walką o ich bezpieczeństwo. Można tylko sobie wyobrazić (i Naam właśnie to zrobił), jak bardzo zagrożona zostanie ludzka prywatność w momencie, gdy nasze mózgi zostaną bezpośrednio podłączone do ogólnoświatowej sieci. Co ciekawe, w Cruxie spotkać możemy również inne wizje zagrożenia, jakie spowodować może postęp technologiczny, dążący do stworzenia idealnego połączenia człowieka z komputerem. I nie chodzi mi tutaj o te najbardziej oczywiste, typu nadużycia władz czy wykorzystywanie zdobyczy naukowych przez ludzi związanych z światem przestępczym. To możemy wyobrazić sobie dość łatwo, a temat ten poruszany był w wielu tworach literackich i filmowych. Ciekawym, i w zasadzie prawdopodobnym, staje się problem przysłowiowych dobrych chęci: co się stanie, gdy jeden człowiek, jedna grupa ludzi, mając dobre zamiary i prawdziwie humanitarne plany, dostanie w swe ręce narzędzie doskonałe, pozwalające na rozwiązanie wszelkich bolączek współczesnego świata? W jakim stopniu działanie w służbie szeroko pojętego dobra będzie prawdziwie altruistycznie i nieszkodliwe dla potencjalnych ofiar współczesnego systemu?
Utopie jeszcze nigdy się nie przyjęły, a każde do nich dążenie kończyło się skutkiem odwrotnym do zamierzonego. Dwoistość ludzkiej natury, tendencja do ułatwiania sobie życia i zamykania się na potrzeby postronnych osób są niby czymś normalnym i każdy zdaje sobie sprawę z istnienia ciemnej strony mocy. Problem pojawia się w momencie, gdy uważającemu się za prawego człowiekowi udostępni się możliwość zmieniania świata według własnych standardów. Prędzej czy później każdy misterny plan idzie w rozsypkę, a potknięcia pragnących dobrze osobników odbijają się negatywnie na tych, którzy mieli być chronieni czy też wyzwoleni. Swoją drogą, ci drudzy też często nie są bez winy, ale to już zupełnie inny temat, do poruszenia w okolicznościach niekoniecznie związanych z premierą Cruxa.
Nie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że Ramez Naam wpisał się już na listę moich ulubionych twórców science fiction, ale z pewnością jest świetnym przykładem na to, jak pod powłoczką thrillera SF przemycić tematy nie tyle aktualne (bo przecież dobra proza SF charakteryzuje się tym, że jej zagadnienia potrafią być aktualne nawet po 50 latach), co oczywiste w najbardziej przewrotnym sensie. Żyjąc w świecie, w którym normą są zjawiska rażące w ludzką godność, w erze zatracania się indywidualności i coraz większego wzrostu ingerencji różnych frakcji w nasze życie osobiste, człowiek przestaje widzieć pewne rzeczy jako ewidentnie złe. Albo, co gorsze, godzi się na wszystko, co go otacza i stara się negatywne elementy wyrzucić z świadomości. W Cruxie, pozornie zwykłej książce, zaczyna nam się przypominać, jak wiele z elementów otaczającego nas świata było kiedyś jedynie pesymistyczną wizją twórców literatury science fiction. Czy Naam zmieni świat swoimi książkami? Z pewnością nie, ale każdemu potrzebny jest czasem kubeł zimnej wody otwierający oczy na to, co się wokół nas dzieje.
Recenzja napisana dla portalu:
Lubię, kiedy książki przechodzą próbę czasu. I nie chodzi mi tylko o SF :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle że co? O.o
UsuńOj Dawid, to przecież taki uniwersalny komentarz: przechodzą, a czy dobrze, czy źle. to już się nie dowiesz :P
UsuńPo prostu mnie zatkało na przedstawienie takiego debilizmu swojej osoby w jednym komentarzu...
UsuńCzyżbym użyła skrótu myślowego?Jakby co, odwoływałam się do ostatniego akapitu... Ja już pewnie się nie dowiem, jak za 50 lat będzie się oceniało Ramez Naam :)
Usuń