06.07.2013. Sobota. Dzień niby zwyczajny, poświęcany na sprzątanie, zakupy i pranie ( w dowolnej kolejności), swoiste przygotowanie do niedzieli, podczas której jedynie odkurzam, zmywam podłogi i słodko leniuchuję. Ale nie tym razem! Ta sobota była wyjątkowa, gdyż w końcu udało mi się stawić na spotkanie Śląskich Blogerów Książkowych. Dla większości osób była to już trzecia okazja do luźnych pogaduszek przy kawie, dla mnie niestety dopiero pierwsza. Piszę „niestety”, bo zwyczajnie żałuję swej nieobecności podczas dwóch pierwszych spotkań. Ale, jak to mawiają najstarsi górale, „lepiej późno niż później”, udało mi się zatrudnić swego osobistego szofera i dojechać do Gliwic. A tam, drodzy moi czytelnicy, działo się wiele.
Po pierwsze, udało nam się (nam, czyli ŚBK), dograć kolejne szczegóły związane z blogerskimi panelami na tegorocznych Targach Książki w Katowicach. Ponieważ dziewczęta z grupy już zdradziły nasz sekret, i ja podzielę się dobrą nowiną: w tym roku w Katowicach nasza grupa będzie odpowiedzialna za kilka ciekawych paneli dyskusyjnych, związanych (a jakżeby inaczej!) z książkowym blogowaniem. Dzięki wizycie Moniki Badowskiej szybko i sprawnie rozwiałyśmy pewne wątpliwości, jak i uzyskałyśmy kilka nader istotnych informacji. Szkoda, że Monika musiała szybko uciekać, nim się oswoiłam z sytuacją i rozgadałam na dobre ona już opuściła nasze spotkanie, ale liczę na dłuższą dyskusję za miesiąc.
Przyznam szczerze, że była lekko zamotana: choć dziewczyny ( i rodzynka) kojarzę zarówno z blogów, jak i profilów na facebooku, to przez pół spotkania nie do końca wiedziałam, z kim rozmawiam (prócz Isadory i Sardegny). Owszem, każdy się z każdym witał, każdy niby każdego znał, ale wiecie… ja bardziej orientuję się w zakochanych w fantastyce niż w ogólnie zakochanych w literaturze. Tym bardziej więc takie spotkanie było mi potrzebne: warto było połączyć twarze z wypowiedziami w grupie (czy wpisami na blogu), i może w końcu zapamiętać „kto jest kto”. Po powrocie do domu włączyłam Internet i zaczęłam przeglądać profile dziewcząt tylko po to, by wiedzieć, z kim się spotkałam. Ale nie przejmujcie się, wy moje drogie Śląskie blogIery. Ja do twarzy pamięci nie mam, w mojej obecnej pracy z 20 dziewcząt znam imiona jedynie pięciu (a pracuję już prawie miesiąc) :D.
Jakie są moje wrażenia z spotkania: nader pozytywne. Znów zobaczyłam Isadorę, (dobrego ducha pewnego starego babskiego forum, dzięki któremu się poznałyśmy wiele lat temu), posłuchałam o zawalonych książkami domostwach, wymieniliśmy się z „Śląskimi…” pomysłami na kolejne posty tematyczne, wypiliśmy po wolnej kawie (dlaczego wolnej? Zamówiliśmy 8 kaw. Nim dotarła ostatnia ja swoją miałam już dawno wypitą, a ja nie pijam gorącej kawy, tylko ledwo letnią…). Dziewczęta (nie wiem czy rodzynek coś zamawiał, zbyt szybko uciekłam) zamówiły coś do jedzenia, ja się powstrzymałam, bo niestety obradowaliśmy w knajpie wegetariańskiej, a takie pożywienie nie jest dla mnie dobrą opcją obiadową. Nie jestem w stanie najeść się czymś, co nie ma w sobie czegoś ze zwierzaka. Ot, taki ze mnie mięsożerca.
Jedno wiem na pewno: za miesiąc, gdy znów ŚBK się spotka, pojadę pociągiem. Jak mi się Śląsk podoba, tak nasze drogi to totalna porażka. Trzy razy niemal padłam na zawał, gdy samochód uderzył podwoziem o kocie łby w Zabrzu. To musi być jakiś układ: niedaleko od koszmarnego fragmentu drogi znajduje się stacja diagnostyczna. Rączka rączkę myje, rączka rączce napycha portfel. Mam też nadzieję, że w sierpniu odwiedzimy inne miejsce: okazji do wyjścia z domu mam niewiele, fajnie by było zobaczyć coś nowego.
Cieszę się, że udało się nam spotkać, już nie mogę się doczekać następnego blogerskiego zlotu, podczas którego w końcu nagadam się do syta :) Jeśli jesteś ze Śląska, prowadzisz blog poświęcony literaturze, to napisz do nas maila na adres silesiabook@onet.pl. Im nas więcej, tym lepiej. A jeśli chcesz po prostu śledzić nasze poczynania, to zapraszam do polubienia facebookowej strony Śląskich Blogerów Książkowych.
Świetnie zrelacjonowałaś nasze spotkanie:) Fajnie, że mogłam poznać Cię osobiście. Mam nadzieję, że z następnego spotkania tak prędko nie uciekniesz! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńW sumie miałam niewiele do relacjonowania, bo patrząc na zdjęcia najlepsze pogaduchy były już po 14.00 ;p
UsuńNie ucieknę, obiecuję :)
Strasznie żałuję, że musiałaś tak szybko uciekać! Ale coś czuję, że wszystko uda nam się nadrobić :-)
OdpowiedzUsuńMówisz o tych kocich łbach przy stadionie w Zabrzu? Są makabryczne, ale nic z nimi nie zrobią bo są ZABYTKOWE! :-/
A ta wegetariańska wyżerka była - o dziwo - bardzo sycąca :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Wiesz, dla mojego Osobistego tematyka spotkania była troszkę nudna, gdybyśmy rozmawiali o muzyce i gitarach, to pewnie zostałby dłużej ^^
UsuńTak, dokładnie o tym koszmarnym odcinku mówię :/ Powinni puścić drugą nitkę asfaltową, obok tej bezużytecznej "zabytkowej", bo podczas jazdy serio myślałam, że za chwilę jakaś część podwozia odpadnie :/
Wierzę, że sycąca, ale jak mam wydawać pieniądze na jedzenie, to musi być tam mięso. Ot, tak już mam :PP
Olu, też lubię letniawą kawę, najlepiej mi taka smakuje :)
OdpowiedzUsuń:) Najgorzej mam rano, przed pracą: człowiek musi szybko wypić kawę, a gorącej tak się nie da :/
UsuńHehe, no właśnie, gorącej się nie da szybko wypić :)
UsuńPS. To sobotnie sprzątanie też nas łączy :D
OdpowiedzUsuńTylko w sobotę mam na to chęci i siły (chyba, że w tygodniu mam wolne, a to się na szczęście ostatnio nie zdarza) :))
Usuń"Nie jestem w stanie najeść się czymś, co nie ma w sobie czegoś ze zwierzaka. Ot, taki ze mnie mięsożerca." mam tak samo ;D
OdpowiedzUsuńŚwietne spotkanie :) Ja dziś idę na spotkanie w Sopocie :) Mam nadzieję, że będzie równie świetnie co u Ciebie :D Na pewno też nie będę zbytnio wiedziała z kim rozmawiam ;) I na szczęście spotykamy się w nie wegetariańskim miejscu - a w "knajpie" Zatoka Sztuki, przy pięknej sopockiej plaży :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHa, to widzę, że muszę zacząć ciułać kasę, by przyjechać jednak do Katowic, jak tak zacnie się szykuje. Tylko potrzeba na dojazd i nocleg, i fruuuu...
OdpowiedzUsuńFajnie macie z tymi spotkaniami!
Pięknie to wszystko opisałaś. Tak było... ;) bardzo się cieszę, że udało nam się poznać osobiście, liczę że na następnym pogadamy dłużej :)
OdpowiedzUsuń:-) Proponuję przed następnym spotkaniem wziąć mapę i wyznaczyć miejsce spotkania w mniej więcej równej odległości od miasta każdej/każdego z nas :-)
OdpowiedzUsuńOch, jak fajnie było :) Żałuję, że tym razem mnie nie było!
OdpowiedzUsuń