A teraz czas na trochę prywaty:
Czas sobie ucieka, nawet nie wiem kiedy minęło tyle dni od ostatniego wpisu. Zdecydowanie praca, i to praca fizyczna nie służy takim chudzielcom jak ja. I nie chodzi o to, że w pracy sobie rady nie dawałam. Chodzi o to, że robiłam wszystko, by wyrobić normę, a po powrocie do domu płaciłam za to wykończeniem na poziomie hard (czyli: siedzisz przed telewizorem i zastanawiasz się, czy wystarczy ci sił na przetransportowanie się do łóżka). Czasem brakowało mi sił na zrobienie durnej kolacji. A czytanie...
czytanie poszło w kąt. Chwytałam się różnych sposobów: czytania nad ranem, zanim wykończenie wyłączało mi mózg. Czytania w autobusie: nie dało się, bo zawsze jakaś "koleżanka" jechała i marudziła. Czytanie w wersji audio: tutaj prawie znalazłam złoty środek, ale niestety słuchawki na uszach akceptowane są podczas nocek (zwłaszcza jak się ma stanowisko pracy tuż pod nosem brygadzistki). Nie, nie było tak żeby mi kobiecina zabraniała: mi było głupio ściemniać w momencie, w którym miałam zapieprzać (kto pracował na akord, ten wie, jak sprawa wygląda). No i tak z jednej strony: cieszy się człowiek, że ma pracę, a z drugiej traci wiele. Od sierpnia przerwałam wszystkie swoje współprace (których i tak przecież nie było zbyt wiele), a od października ledwo znajdowałam czas na klasyczne trollowanie na waszych blogach czy kilku forach. Durna, marzyłam że Mikołaj przyniesie mi router, rozwiązanie problemów z dostępem do sieci ( bo komputer osobny mam, działający, z Officem itp...). Ale kabel od internetu jest jeden, a użytkowników sieci dwoje...
Zatem: od dłuższego czasu zaniedbuję blog, czytam zatrważająco mało, a myśl o tym, że nie będę mogła podzielić się wrażeniami "bieżącymi" sprawia, że nawet chwilami czytać mi się nie chce. Bo czytam nie tylko dla mej własnej frajdy: czytam po to, by WAS zachęcić do dobrej literatury, ewentualnie ostrzec przed literaturą kiepską. A brak czasu na wyklikanie kilku tysięcy słów recenzji boli mnie straszliwie.
I tu przychodzi moment na pierwszy istotny fragment tego wpisu:
(kliknij w obrazek a trafisz na stronę wyzwania)
Niedawno, w tym wpisie (KLIK!) wspominałam o akcji, mającej na celu usystematyzowanie mojego bloga. Na czym wyzwanie polega? Otóż wystarczy zadeklarować chęć wzięcia udziału w wyzwaniu, dać znać organizatorowi akcji, poinformować czytelników swojego bloga i... pisać :D
Do wyboru mamy trzy poziomy trudności:
poziom casual – wystarczy napisać 52 wpisy w ciągu jednego roku; poziom professional – należy publikować przynajmniej jeden wpis w tygodniu – przez cały rok; poziom ultimate – należy publikować przynajmniej jeden wpis wysokiej jakości w tygodniu – przez cały rok.
Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego poziomu trudności, jak również nad tym, jakie wpisy uznać należy za te "wysokiej jakości", a jakie za zwykłe zapchajdziury ^^ Wyjściem idealnym byłyby dla mnie minimum 4 recenzje miesięcznie, czyli poziom ULTIMATE, ale nie czarujmy się: widzicie sami jak to ostatnio u mnie wygląda, i nie ma sensu porywać się z motyką na słońce. Obecnie wybrałam sobie poziom PROFESSIONAL, choć mam cichą nadzieję, że wskoczę szybko na ULTIMATE i tak się utrzymam.
Trzymajcie kciuki! A i zachęcam do przyjrzenia się wyzwaniu, może i wam pomoże w bardziej systematycznym prowadzeniu bloga :D
A teraz pora na to, co niektórzy uwielbiają, a innych wkurza niemiłosiernie, czyli... Stosiiik :DDD
Mimo ciężkiej "recenzenckiej" sytuacji dziwnym trafem kilka książek znów pojawiło się w mojej biblioteczce. To ewidentnie znak, że czytać muszę i od literatury się nie uwolnię. Co lepsze: kilka książek zdobyłam dzięki swym recenzjom, a to motywuje jeszcze bardziej. Przejdźmy do dokumentacji fotoaparatowej.
Stos w całej okazałości:
A teraz kolejno:
Nowy kalendarz. Przez większą część 2012 roku prowadziłam rzetelne zapiski, planowałam co i kiedy zrecenzuję: sprawdzało się idealnie, pomagało dotrzymać terminów i ogólnie motywowało do pisania. Czasem nawet dla pozycji "prywatnych" ustawiałam sobie terminy, i działało. Powyższy terminarz jest efektem dwóch tygodni domięśniowych zastrzyków: panie z przychodni dały mi go chyba na otarcie łez :DD
Klasyczny Pinokio, książka uratowana przed marnym końcem w płomieniach. Nieco sfatygowana, i jeszcze chyba zbyt długa dla Lusi, ale na pewno będę jej poczytywać już za jakiś czas :D
Gwiazda Prawdopodobieństwa, Nancy Kress: szósta przygoda z wydawnictwem Almaz, druga z twórczością Nancy Kress (recenzja pierwszego tomu). Powiem tak: ludzie z tego wydawnictwa co rusz mnie zaskakują, i to pozytywnie :) Recenzja Gwiazdy powinna otworzyć recenzencki rok 2013, lub, przy dobrych układach, zakończyć 2012 :D
Dotyk, Gwen Frost i Za firewallem. Obie książki (była jeszcze trzecia, ale znalazła nowego szczęśliwego właściciela) dostałam za uzasadnienie nominacji "Opowieści praskich" (recenzja) do miana najlepszej książki na jesień.
Skrzydła gniewu, C.S. Friedman: niespodziewana pozycja od Prószyńskiego, kontynuacja Uczty Dusz (recenzja). Książka niespodziewana, bo dotarała do mnie już w czasie, gdy nie zamawiałam nic do recenzji. Niemniej: cieszę się że ją mam, miło jest kompletować kolejną serię :D
I kolejna wygrana, tym razem w losowaniu u Oisaja. Wygląda na to, że książki Prószyńskiego same do mnie trafiają. I choć rzadko znajdują się wśród nich arcydzieła, to zazwyczaj zapewniają przyjemną dawkę rozrywki. Zobaczymy jak Tron Półksiężyca się sprawdzi :D
A na koniec, klasycznie, wisienka na torcie, czyli:
Krokodylowa Skała, Lucius Shepard. Książka ta kusiła mnie odkąd tylko Wojtek Sedeńko wspomniał o niej na swoim blogu. Wiedziałam jednak, że ani sobie jej nie kupię (cena zaporowa jak na mój portfel), ani nie podejmę recenzowania, a już na pewno nie recenzowania dla portalu. Po przeczytaniu recenzji Maćka Rybickiego jeszcze bardziej zazdrościłam szczęśliwym posiadaczom Sheparda, dlatego też postanowiłam spróbować szczęścia w Solarisowym konkursie na recenzję dnia. I za trzecim razem się udało :D Krokodylowa skała jest u mnie, cieszy oko okładką, ale też i zawartością: dużo, oj dużo w niej treści :D
Po raz kolejny mój stosik nie umywa się nawet do waszych stosów (zwłaszcza jak u Oceansoul, Fenrira i Harashikena widzę Powergraphowe nabytki: te książki naprawdę świetnie się prezentują na półkach), ale serio serio, i tak się cieszę, i tak (o dziwo!) nazbierało mi się trochę zaległości i jakiś tam zapas lektur do czytania mam. I to jest najważniejsze. Bo książek nigdy nie będzie za dużo w mym domu :)
Chciałam jeszcze wrzucić kilak zdjęć mojej biblioteczki, napisać podsumowanie czytelniczego i recenzenckiego 2012 roku, ale chwilowo dam wam spokój ^^ Podsumowanie pojawi się chyba dopiero na początku stycznia.
Tymczasem do zobaczenia niedługo :D
Bo to trzymam kciuki żeby się powiodło. A na następny rok życzę od razu duuużo zdrowia, bo inaczej ta praca szybko Cię nam zabierze ^^
OdpowiedzUsuńz tą pracą i moim zdrowiem to ogólnie masakra: 4 pełne miesiące pracy, z czego ponad miesiąc spędziłam na l4. I to nie były durne przeziębienia, a choróbska, przy których nie potrafiłam z domu wyjść. No i schudłam do 45kg.
UsuńAle nowy rok niesie pewne zmiany, które może sprawią, że złowieszczy 'akord' będzie łatwiejszy do osiągnięcia
Szkoda, że masz niewiele czasu na czytanie i prowadzenie bloga. Bardzo lubię twoje wpisy, szczególnie, że niewiele jest takich blogów, traktujących głównie o fantastyce.
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tym nowym wyzwaniu, ale chyba nie wezmę udziału, bo 2013 rok będzie dla mnie przełomowy i nie mam pojęcia jak to się skończy dla mojego bloga (który i tak rzadko jest aktualizowany).
Z prezentowanego stosiku tylko o 3 ostatnich książkach słyszałam (a raczej czytałam opinie), z czego Sheparda nawet mam, bo dostałam za zdany egzamin na prawo jazdy :D A odpowiedni kalendarz to dla mnie podstawa ;)
bardzo miło mi czytać takie słowa, choć też wzbudzają we mnie poczucie winy: chciałabym pisać i czytać po 10 książek miesięcznie, ale obecnie się nie da.
UsuńBlogów poświęconych fantastyce jest niestety niewiele, dobrze że znajdzie się kilka wartościowych.
Polecam książki od Almazu: nie dość, że niedrogie, to z świetną treścią.
A o wyzwaniu pomyśl szczególnie teraz, gdy czeka cię intensywny rok. Po to wlaśnie, by mieć motywację :p
Oj ta moj tam.Na pewno dasz radę, rudzielce tak mają :)
OdpowiedzUsuńna pewno dam radę w 'normalnym życiu'. Ale chciałabym jeszcze bloga ogarnąć :d
UsuńPiękny stos... a z tym czasem to myślę, że niedługo wszystko dobrze się ułoży :-) Szczęśliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńdziękuję i wzajemnie: szczęśliwego!
UsuńDla cierpliwych? Nim się zorientowałam wpis się skończył. Nieładnie tak wodzić na manowce. ;)
OdpowiedzUsuńO swojej bytności w blogosferze wolę się nie wypowiadać, ale nowy komputer powinien z miejsca załatwić 60% problemu. Zwyczajnie nie mam cierpliwości, a od jutra (mam nadzieję) będę miała przyzwoitego śmigacza - czyli recenzje będą pisać się same.
Praca niestety też swoje robi. Moja przy Twoich warunkach to Hawaje, ale poziom odpowiedzialności też potrafi wykończyć. Cieszę się nią póki mogę i mam nadzieję, że znajdziesz robótkę, która nie wyłączy Cię totalnie z życia.
Lecę sprawdzić tego Sheparda, bo tematycznie jestem millenia za amebami...
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. :)
oj tam oj tam, rozpisałam się, dlatego taki tytuł :D
UsuńWidzisz, u mnie komputer już jest, tylko z internetem kiepsko :/ Obyś pisała, bo i u ciebie zauważyłam syndrom braku możliwości na normalne pisanie i publikowanie.
Każda praca pochłania: niektóre wykańczają umysł, inne ciało. I jedna i druga opcja bywa wykańczająca.
Sprawdzaj, i się napalaj, bo to świetna książka się zapowiada :P
Oj tam, ja byłam ostatnio dumna z tego, że udało mi się zebrać stosik miniaturowy, a nie jakąś wielką kobyłę (i wciąż boleję nad tym, że w kolejnym miesiącu sukcesu nie powtórzę), więc Twój stosik jawi mi się dość obfity.;)
OdpowiedzUsuńSzkoda bardzo, że masz tak mało czasu. Wszystkie moje ulubione blogi jakoś zamierają w ciągu ostatnich miesięcy, a nowych brak... I co ja biedna będę czytać, jakby i Ciebie zabrakło?
Powodzenia w wyzwaniu!:) Ja nawet się wahałam, czy się nie przyłączyć, ale doszłam do wniosku, że nie (bo jaki to jest, do ubogiej damy negocjowalnego afektu, wpis wysokiej jakości? No jak ja mam to ocenić?). Ale będę kibicować i zostawiać komcie na zachętę.:)
ech, ale ty tak co miesiąc stosiątko publikujesz, a ja tak prawie raz na kwartał :P
UsuńMoże 2013 będzie lepszy i się parę blogów odrodzi, bo i ja zauważyłam tendencję spadkową w częstotliwości publikowania wpisów. Może wynika to z faktu, że ostatnio blogsfera robi się za bardzo socialmediowa, a mniej fanowska?
Oj, nie zastanawiaj się, tylko się przyłączaj :D Twoje recenzje czy notki fanartowskie uważam za wartościowe. :D
Powodzenia Ci życzę ze wszystkimi planami! I tymi blogowymi, i wszelkimi innymi. :) Mam nadzieję, że uda Ci się mimo wszelkich innych obowiązków wygrzebać ciut czasu na czytanie, pisanie i internet, bo tęskno za Twoimi wpisami i "trollowaniem" w blogosferze.
OdpowiedzUsuńA Shepard to faktycznie cudna wisienka, gratuluję wygranej (pozostałych również). :)
Dziękuję :) Czas jeszcze się znajdzie, byle tylko siły były. Chwilami cieszę się z obecnego dwutygodniowego bezrobocia: nadrabiam zaległości w czytaniu, jedną recenzję wysłałam do korekty, druga powoli klaruje się w mej rudej czuprynie... jest dobrze :D
Usuńmiło czytać, że ktoś tęskni, postaram się trollować częściej ;p
Shepard dobrym wisienkiem jest :PPP
Trzymam kciuki, żeby z Nowym Rokiem przyszły nowe siły - tyle, żeby starczyło i na normalne życie, i na czytanie, i na dzielenie się wrażeniami. A router może Mikołaj dośle jeszcze? Też trzymam za to kciuki :)
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję nowych nabytków :)
Jak na razie odbudowuję nadwątlone zdrowie i nawet przytyłam trochę. Jeszcze nie tyle, by wrócić do stanu z początku sierpnia, ale jest już blisko.
UsuńChyba nie dośle, ale jeśli praca będzie, to w lutym sobie chyba kupię, bo szkoda tego kompa: stoi biedny, prawie nieużywany i jedynie czasem Lusia sobie na nim bajkę poogląda
Dziękuję :D
powodzenia z wyzwaniem ;-)
OdpowiedzUsuńSkrzydła Gniewu już przeczytałem, są ok - nudzić się nie powinnaś. Zazdroszczę natomiast Nancy Kress - wygląda bardzo obiecująco.
:)
UsuńSkończyłam "Skrzydła", i cholercia, niestety, zakończenie totalnie mnie rozczarowało. A raczej: sprawiło, że chcę dostać już ostatni tom i zobaczyć o co w tym wszystkim tak do końca chodzi ^^
Co do Kress: polecam śledzić stronę wydawnictwa, często mają niezłe promocje :D
a dzięki, rzucę okiem na stronę wydawnictwa. Mnie Skrzydła rozczarowały pozytywnie, bo "jedynka" była odrobinę zbyt banalna i podczas lektury nie mogłem się pozbyć wrażenia, że ma coś wspólnego z "Trylogią Czarnego Maga" Trudi Wiadomojakiej ;-). A to niekoniecznie pozytywne skojarzenie... ;-)
UsuńTrudi nawet kijem nie tykam, zbyt dużo peanów pochwalnych na jej temat czytałam i jakoś tak mnie do niej nie ciągnie :)
UsuńŚwietny stosik... zazdroszczę "Dotyku..." :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:)
UsuńStos bardzo ciekawy. Życzę Ci, aby przyniósł Ci wiele przyjemnych chwil podczas czytania. A czas? Z czasem faktycznie bywa ciężko, zwłaszcza jak się pracuje tak, jak Ty obecnie. Zmęczenie wiele rzeczy ogranicza. Życzę Ci, żebyś znalazła dla siebie złoty środek, abyś mogła powrócić do blogosfery pełną parą :)
OdpowiedzUsuńNiektóe pozycje już pochłonęłam, innych pewnie nie ruszę, ale Shepard mnie kusi, oj kusi :D
UsuńMam nadzieję, że się uda, może zmiana pracy, może po prostu zmiana grupy na bardziej ogarniętą coś da... przekonamy się po nowym roku :D
Łączę się z tobą w bólu, gdyż sam pracuję na akord i rozumiem że momentami jest niezła "zajebka". Tyle że w mojej pracy są chwilę kiedy można odsapnąć, choć jest więcej nocek. Mam nadzieję, że w nowym roku w końcu uda mi się pożegnać z tego typu pracą.. na stałe.
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas zaglądam na twój blog, i smutno mi gdy widzę że kolejny fantasta ulega brutalnej prozie życia. Wierzę że uda Ci się znaleźć rozwiązanie, pozwalające spełniać się hobbystycznie.
Życzę wytrwałości i lepszej w przyszłości pracy.
Wiesz, miałam o tyle pecha, że w mojej grupie była rotacja, ciągle nowi ludzie i nawet na te durne 70% człowiek pracował jak głupi. Ostatni tydzień, gdy doszła do nas dziewczyna znająca się na rzeczy, inna odeszła sprawiły, że praca zaczęła się składać. Jeśli po nowym roku uda się na nowo stworzyć dobrą ekipę, to i praca będzie wyglądała inaczej: w końcu będę robiła tylko swoją część, bez potrzeby latania i pomagania innym...
UsuńCiężko coś mają ci fantaści... W złym uniwersum się urodziliśmy, i tyle :PPPP
Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie o wiele lepiej i uda Ci się dotrzymać wszystkich postanowień. Szczególnie powodzenia z pracą i Internetem!
OdpowiedzUsuńA stosik piękny. Sama też mam Skrzydła gniewu, Tron półksiężyca i Gwiazdę prawdopodobieństwa (ależ świetna książka, tylko teraz przysiąść do recki...)...
Pozdrawiam :)
Znając życie z planów niewiele wyjdzie tak, takązn chciała. Ale za to zawsze pojawiają się inne pozytywy, więc po prostu czekam na to, co przyniesie los :)
OdpowiedzUsuń