Tytuł: Saga o Rubieżach
Autor: Liliana Bodoc
Cykl wydawniczy: Saga o Rubieżach, tom1, tom2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 16.08.2012
Ilość stron: 728
Moja ocena: 3/6, 4/6
Ech
te blurby … To dobry tytuł dla tej recenzji. Dlaczego? Otóż w momencie, gdy Saga
o rubieżach wkraczała na rynek niemal wszędzie widzieliśmy zachwalający
ją fragment wypowiedzi Ursuli K. Le Guin:
– Czy podziwiasz jakichś autorów tworzących fantastykę?
– Zazwyczaj nie odpowiadam na tego typu pytania, nie chcąc nikogo urazić. Wspomnę tylko jedno nazwisko: Liliana Bodoc.
Przyznajcie
sami, taka zachęta od autorki nieśmiertelnych uniwersum jest wystarczającym
powodem, by od książki spodziewać się czegoś przynajmniej magicznego. I na mnie
ten lep podziałał, w końcu Ursula nie polecałaby czegoś średniego. Dlatego też
pełna entuzjazmu chwyciłam za egzemplarz recenzencki, i z uporem maniaka
brnęłam w historię, która początkowo nie potrafiła mnie w żaden sposób
wciągnąć. Na szczęście wydawnictwo Prószyński i S-ka postawiło na omnibusa,
czyli dwa tomy w jednym: dzięki temu niedostatni pierwszego tomu Sagi
o Rubieżach: Dni Jelenia mogły zostać złagodzone przez magię tomu drugiego,
czyli Dni Pomroki.
Fabuła
Dni
Jelenia przedstawia się dość prosto: oto Żyzne Ziemie, ląd zamieszkany
przez rozliczne plemiona ludzi i humanoidalnych istot. Owo przedindustrialne
społeczeństwo zmuszone zostaje do porzucenia spokojnego życia w rozproszeniu i
połączyć najświatlejsze umysły po to, by rozważyć pewną starą przepowiednię. Do
Żyznych Ziem zbliżają się bowiem z dawien zapowiedziane statki z przybyszami, o
których zamiarach wiadomo tylko tyle, że będą albo przyjazne, albo nie. O tym,
czy szykować się na wielką fetę, czy też na obronę Żyznych Ziem deliberować będą
przedstawiciele najbardziej znaczących ludów kontynentu. I praktycznie na
przebiegu spotkań rady, na mniej lub bardziej żywiołowych dyskusjach uczestników
spotykania skupiała się będzie akcja pierwszego tomu (czy raczej pierwszej
połowy) Sagi o Rubieżach. Nie uświadczymy tutaj spektakularnych scen
walki czy wydarzeń pędzących z prędkością światła. Dni Jelenia bywają wręcz
nudne, i ciężko znaleźć w nich elementy, za które można by było pokochać twórczość
Liliany Bodoc. Zapewne gdyby Saga…
wydawana była jako pojedyncze tomy, to mało kto dałby się porwać tej spokojnie
opowiadanej historii, jednak na szczęście mamy możliwość zapoznania się z Dniami
Pomroki natychmiast po zakończeniu Dni Jelenia, i to właśnie w znacznej
mierze ratuje ten cykl.
W
drugiej odsłonie losów Żyznych Ziem wyraźnie widać znaczną poprawę stylu
autorki: w końcu zyskujemy nieco więcej dynamizmu, bohaterowie też stają się
bardziej osobami z krwi i kości niż tylko przedstawicielami swych plemion.
Dodatkowo pojawia się tytułowa Pomroka: postać tajemnicza i magiczna, jedna z
najciekawszych personifikacji śmierci, z jaką mamy do czynienia w literaturze.
Wędrując z Pomroką po Żyznych Ziemiach mamy okazję głębiej poznać naturę matki
sprawcy całego zła. Co więcej, Liliana
Bodoc w Dniach Pomroki potrafi czasem zaskoczyć, a nużące w Dniach
Jelenia oczywistości tutaj już nie są tak częste. Gawędziarski ton
narratora, tak usypiający w pierwszej części, tym razem dodaje całości
baśniowego klimatu, potęgowanego mało znanymi w naszym kraju elementami wierzeń
ludności latynoamerykańskiej.
Saga
o Rubieżach to pozycja dla wytrwałych czytelników,
gotowych zacisnąć zęby podczas nudnawej połowy książki tylko po to, by dać się
zaczarować drugiej części. Historia opowiedziana przez Lilianę Bodoc ma w sobie pewien potencjał, jest ciekawą alternatywą
dla klasycznych powieści fantasy charakterystycznych w krajach
angielskojęzycznych. Przyspieszenie akcji, widoczne w Dniach Pomroki daje
również nadzieję na naprawdę smakowity kąsek w postaci zwieńczających cykl Dniach
ognia, jeszcze u nas niewydanych, ale podobno planowanych.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję panu Marcinowi Zwierzchowskiemu z wydawnictwa
Lektura mi trochę zajęła, ale dotrwałam do tej drugiej, lepszej części i ona zostawiła po sobie dobre wrażenie, które rzutowało na ocenę całości. Ja uważam, że warto ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba nawet podczas czytania "Dni Jelenia" aż inną książkę pochłonęłam by nie zasnąć. Za to "Dni Pomroki" owszem, dają nadzieję na przyjemne "Dni ognia" :)
UsuńOjoj, a ja chyba będę ją niedługo miała... Nie wiedziałam, że jest tak średniawa :( Chyba nie będę w stanie przeczekać aż połowy do momentu, gdy w końcu zacznie się coś dziać.
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze warto, w końcu są gusta i gusciki, aczkolwiek większość z tych,co "Sagę" czytali psioczyło na wyraźnie słabszą pierwszą część
Usuńprzemyślę czy po nią sięgne;)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej o nie nie słyszałam. Może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńA ja się za długo namyślałam, dlatego jeszcze nie mam :) Ale będę szukała - bardzo mnie ciekawi ta Saga mimo częstych opinii o zbyt powolnej narracji. A jak oceniasz książkę językowo? Bo dla mnie to ważne :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samą korektę itp to nie pamiętam, by coś mi zgrzytało :) Niektóe nazwy własne są nieco trudne do zapamiętania, ale to raczej kwestia braku przyzwyczajenia do innego niż słowianski/anglosaski język
UsuńOkładeczka miodzio, niezłe ciacho :P
OdpowiedzUsuńNo mnie ta "polecanka" Ursuli le Guin też by zachęciła! Spróbuję przebrnąć przez tę nieszczęsną pierwszą część skoro twierdzisz, że warto dla tej drugiej :)
OdpowiedzUsuńGrendella @ Książki mojej siostry
Powodzenia i podeslij link do swej opinii :D
UsuńOj, to myślę, w bliżej nieokreślonej przyszłości będzie, na razie planuję powrót do cyklu Tchaikovsky'ego, Flawię de Luce, najnowszą J.K. Rowling... Ale znajdzie się w końcu czas i na sagę o rubieżach :)
UsuńZatem będę czekać :D
UsuńA ja raczej zrezygnuję :) Uwielbiam gdy w czytanej historii jest dynamika i akcja :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać, ale moja lista jest długa i nie nastąpi to szybko.
OdpowiedzUsuńi u mnie lista "do przeczytania" wciąż się wydłuża, choć mam nadzieję, że przez święta coś tam nadrobię;p
Usuń