Tytuł: Imię Bestii: Spoglądając w Otchłań
Autor: Nik Pierumow
Cykl Wydawniczy: Siedem Zwierząt Rajlegu, tom 3
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: 22. 02. 2012 r.
Ilość stron: 432
Moja ocena: 3/6
Pierwsze dwa tomy Siedmiu Zwierząt Rajlegu już samymi tytułami pozwalały na przewidzenie chociażby zasadniczego rysu fabuły: w Ternie akcja, mimo obecności drużyny przypadkowych przyjaciół, skupiała się na „dhussie, który nie jest dhussem”, a z kolei Aliedora opiewała losy pewnej szlachcianki rzuconej w wir wydarzeń, i, podobnie do naszego kolczastego przyjaciela, cieszącej się niespotykanie dużym zainteresowaniem całego świata. Pod koniec drugiego tomu dwoje tajemniczych bohaterów splotło swe losy, a cała historia po raz kolejny skończyła się w najmniej spodziewanym momencie. Imię Bestii: Spoglądając w Otchłań skupia się przede wszystkim na Ternie i Aliedorze, nie pomijając jednak znanych z pierwszej części serii Ksarbirusa, Neiss, Stein i Brabera. Dodatkowo pojawia się tutaj postać Dygwiła Derrano – szwagra Aliedory, dzięki niej uratowanego przed zombirowaniem i dążącego do powrotu w rodzinne strony. Jak widać, ilość bohaterów trzeciej odsłony Pierumowego świata jest obfita, jednak czy idzie za tym tempo akcji?
Gdyby skupić się na ogólnym przebiegu fabuły, to można byłoby
streścić ją w trzech zdaniach: Tern i Aliedora są transportowani na wyspę
Szmaragd. Dawna drużyna Terna podąża ich tropem. Dywgił stara się dotrzeć do
swoich bliskich. Ktoś mógłby zapytać: „Jakim cudem Pierumow rozwlekł te trzy wątki na 430 stronach? I czy to nie stało
się nudne?” Początkowo akcja zdaje się intrygować – nasi protagoniści toczą dysputy,
pozornie nieprowadzące do konkretnych wniosków, ale stopniowo odsłaniające tajemnice
świata Siedmiu Zwierząt. Konkretne elementy układanki trafiają w swoje miejsce,
ale im więcej wiemy, tym bardziej zawikłana staje się fabuła. Jeszcze bardziej
gmatwają ją wypowiedzi postaci drugo i trzecioplanowych – Pierumow niby naświetla motywy kierujące poszczególnymi osobami i powody
zawiązania się drużyny, mimo to nic nie jest do końca pewne. Jakiekolwiek,
zdawałoby się istotne, informacje mają formę przypuszczeń lub oszczędnych
opowieści, w których zaznaczona jest fragmentaryczność zawartej w nich prawdy.
Nagromadzenie tylu bohaterów w jednym tomie jest zabiegiem
ryzykownym, gdyż może dojść do sytuacji, w której inne elementy potraktowane
zostaną bez należytej uwagi. Owszem, z jednej strony stopniowe poznawanie
prawdy, uzależnione od poziomu wiedzy i chęci dzielenia się nią poszczególnych
postaci może sprawiać, że bardziej się z nimi utożsamiamy, wspólnie odsłaniając
autentyczny obraz świata. Z drugiej strony jednak ciężko jest dowiedzieć się
czegoś konkretnego, posiadając tylko strzępy informacji udzielonych od nie do
końca uczciwych informatorów. Dodajmy do tego jeszcze coraz częściej mieszającą
się do wszystkiego politykę, a uzyskujemy jedną wielką niewiadomą, gdyż, jak
powszechnie wiadomo, tam gdzie głos ma polityka, tam ciężko o wiarygodność.
Śledzenie wątków pobocznych staje się w pewnym momencie niczym innym jak
przymusową przerwą w motywie najbardziej intrygującym, czyli losach Terna i
Aliedory, a także ich roli w całej historii.
A losy tych dwojga, niestety, nie porywają. Wydawało się, że
pozbawienie Terna towarzystwa barwnej drużyny poskutkuje pokazaniem jego
bardziej ludzkiej twarzy, lub wręcz przeciwnie – podkreśleniem jego
wyjątkowości. Tymczasem enigmatyczność dhussa staje się coraz bardziej
irytująca, czasem nawet sprawia, że jawi nam się on jako błędny rycerz,
skrywający niezdecydowanie i zagubienie pod maską tajemniczości. Co więcej, o
ile w Ternie główny bohater stwarzał
pozory osoby znającej tajniki otaczającej go rzeczywistości, tak w Spoglądając
w Otchłań okazuje się on jedynie pełnym domysłów buntownikiem dążącym
pod przykrywką ratowania świata przed Zgnilizną do osobistej zemsty na tych,
którzy kiedyś go odrzucili. Nie da się ukryć, że w tym szaleństwie można
dostrzec pewien cel, jednakowoż zawdzięczamy to upartemu dążeniu autora do
określonego rozwiązania, a nie logicznemu ciągowi przyczynowo – skutkowemu.
Oczywiście, takie jest święte prawo autora, lecz w momencie, gdy wprowadza on
kolejne zapętlenia i sekrety dla uzyskania bardziej rozbudowanego i
intrygującego świata, zatraca jednocześnie realizm, który nawet w literaturze
fantasy jest niezbędny dla zachowania ciągłości i przyswajalności całej
historii.
Podczas lektury Spoglądając w Otchłań daje się
również zauważyć brak pomysłu Pierumowa
na to, jak dalej prowadzić postać Aliedory, której przecież poświęcił niemal
cały poprzedni tom. Niestety, gończa o tak dużych aspiracjach całkowicie
blednie w towarzystwie Terna, a jej rola ogranicza się tylko do bezskutecznych
prób wyciągnięcia od dhussa jakichkolwiek informacji lub kwestionowania jego
filozofii i sposobu postępowania. Prócz kilku wspomnień i wiecznego
niezadowolenia Aliedora nie pokazuje niczego nowego, co niewątpliwie zasmuca i
sprawia, że postać Terna staje się bardziej nużąca. Nie sposób również oprzeć
się wrażeniu, że zadedykowanie wcześniejszego tomu młodej gończej było
zabiegiem chybionym, niepotrzebnie tylko rozwlekającym całą opowieść.
Po przeczytaniu trzeciego tomu Siedmiu Zwierząt Rajlegu,
podobnie jak w poprzednich częściach, pozostawieni jesteśmy gdzieś w środku
historii, spragnieni czegoś konkretniejszego. Po raz kolejny wędrujemy od
punktu A do punktu B, w międzyczasie zwiedzając cały alfabet zdarzeń i postaci,
niepotrzebnie tylko wydłużających podróż, pozbawioną tym razem rozładowującego
atmosferę poczciwego demona Krojona. Autor bawi się z nami i swoimi bohaterami
w kotka i myszkę, co było w miarę dobrym pomysłem przy tomie pierwszym, a w
tomie trzecim jedynie męczy czytelnika i niejednokrotnie zakłóca przyjemność z
lektury. Jeśli jednak lubicie spiętrzające się sekrety i częste, choć nie
zaskakujące, zwroty akcji, a na dodatek chcecie dalej wędrować z Ternem i jego
towarzyszami, to bez obaw sięgajcie po Spoglądając w Otchłań, uzbroiwszy
się wcześniej w dużo cierpliwości i samozaparcia.
Recenzja napisana dla portalu:
Teraz zaś kasowanie komentarzy? To pokazuje wyłącznie poziom autorki bloga.
OdpowiedzUsuńusuwanie komentarzy obraźliwych i pozbawionych konkretnej krytyki- jak najbardziej.
UsuńJest na to prosty sposób, wyłączyć opcję anonimowych komentarzy. Jak się ma konto i trzeba się podpisać własnym nazwiskiem/nickiem to już tacy spryciarze się nie palą do żałosno-poziomowej krytyki ;)
UsuńNiechże krytykują, ale rzetelnie. I dobry pomysł, chyba tak zrobię ^^
Usuńzapewne mówiłam Ci już, że za fantastyką nie przepadam (chociaż Tolkiena połykam), ale za to odkryłam, że przepadam za Twoją ręką do pisania - choć piszesz recenzje książek, która rzadko kiedy mnie zachęcają, to przyjemnie mi się same te recenzje czyta. także tego. a anonimowe komentarze polecam usuwać, jeśli autor nie podpisuje się w treści. zazwyczaj piszą je ludzie, których dowartościowuje plucie jadem. pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJestem tego świadoma - miałam już przypadki trollowania na photoblogu, ale myślałam że tutaj coś takiego nie będzie miało miejsca, zwłaszcza że jestem recenzentem normalnym, co się ponad średnią nie wybija. Ale widać i średniej ludziska potrafią zazdrościć.
UsuńJestem otwarta na krytykę, ale konstruktywną i rzetelną.
Pozdrawiam również :*
Nie byłem przekonany do "Terna" nie jestem i do 3ciej części, podziękuję z ten cykl.
OdpowiedzUsuńJeśli "Tern" nie zaintrygował Cię, to kolejne części wydadzą się nudne...
UsuńNie sam "Tern" tylko raczej jego recenzje, bowiem Pierumowa jeszcze nic nie dotknąłem ^^
UsuńI, w Twoim wypadku, raczej dobrze. Zbyt rozwlekłe, na siłę tajemnicze i niedopowiedziane to wszystko.
UsuńW stopce informacyjnej powinno chyba być napisane 1 tom, a nie 3 ;).
OdpowiedzUsuńJest to pierwszy tom "Imienia Bestii", ale w cyklu "Siedem Zwierząt Rajlegu" pozycja ta zajmuje miejsce trzecie.
UsuńWidać, że nie warto. Podziękuję tejże książce.
OdpowiedzUsuńJako samodzielna książka "Spoglądając w Otchłań" raczej na pewno się nie sprawdzi. Radzę jednak spróbować z "Ternem" - pierwszym tomem - a nuż się spodoba? :)
Usuń