Tytuł: Uczeń Alvin
Autor: Orson Scott Card
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1999
Cykl: Opowieść o Alvinie Stwórcy(tom 3 )
Ilość stron: 376
Moja ocena: 4/6
Po przeczytaniu Czerwonego Proroka z utęsknieniem czekałam na ponowne spotkanie z Alvinem, ale pech chciał, że pozycja ta była ciągle niedostępna. Zanim udało mi się porwać z bibliotecznej półki wyczekiwanego Ucznia Alvina pocieszałam się Mówcą Umarłych (KLIK!), a spotkanie z Enderem jedynie zaostrzyło apetyt.
Zdążyłam się już przyzwyczaić do stylu Orsona Scotta Carda, a magia zawarta w jego powieściach na stałe zagościła w czołówce moich ulubionych światów.
Alvin powraca do Hattrack River – miejsca, gdzie się urodził i gdzie Niszczyciel odebrał mu brata. Tym razem jednak młody Stwórca ma zamiar, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, nauczyć się kowalskiego fachu od Makerpeace Smitha wykorzystując do tego jedynie takie zdolności, jakie posiada każdy normalny człowiek. Pobyt w Hattrack i mieszkająca tam żagiew, która jeszcze przed jego narodzinami widziała ścieżki przyszłości siódmego syna, mają pomóc Alvinowi w zrozumieniu swojej roli w świecie i nauczyć bycia Stwórcą. Niestety, żagiew opuszcza Hattrack tuż przed pojawieniem się tam Alvina, a kowal Makerpeace okazuje się być zdecydowanie mniej przyjemnym człowiekiem niż dwanaście lat wcześniej. Podczas kilkuletniego pobytu w miejscu swoich narodzin Alvin przekona się, że Niszczyciel potrafi przybrać najróżniejsze twarze i że tworzenie w gniewie wzmacnia zło bardziej nawet niż sam gniew.
Podobnie jak w Czerwonym Proroku, tak i tutaj, Card skupia się nie tylko na tytułowym bohaterze, ale serwuje nam ponowną refleksję na temat tolerancji i odmienności oraz pozornych różnicach dzielących zarówno różne rasy jak i klasy społeczne, tym razem większą uwagę poświęcając problemom czarnoskórych mieszkańców Ameryki. To już chyba charakterystyczna cecha jego twórczości – w swoich dziełach, pod otoczką fantastyki, próbuje wpoić czytelnikom pewne uniwersalne wartości, walcząc w ten sposób z powszechnymi uprzedzeniami i wszelakim rasizmem. Z zasady nie przepadam za moralizatorstwem, ale Cardowi z powodzeniem udaje się przemycać treści, których normalnie bym nie przeczytała.
I za to lubię Carda – światopogląd przez niego przedstawiany nie do końca zgadza się z moim, a mimo tego saga Alvina (i Endera) sprawia mi dużo czytelniczej radości. Pisanie o jego książkach to już zupełnie inna historia, dlatego zamiast produkować kolejne farmazony apeluję – czytajcie Carda i dajcie się porwać jego magicznym światom
Moja ocena: 4/6
Książka mi nieznana, ale kto wie? Może kiedyś uda mi się ją przeczytać i pozostałe części cyklu;)
OdpowiedzUsuńPolecam, Card nadaje swoje znaczenie magii :)
UsuńChyba jednak ta książka nie przypadłaby mi do gustu - to nie moje klimaty ;D
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy :)
UsuńMoże kiedyś. Póki co nie mam w planach żadnej pozycji Carda, choć Ender i Alvin zwrócili już moją uwagę :)
OdpowiedzUsuńDo Alvina nie zmuszam, jest specyficzny, ale Ender to klasyka! Choć pierwszy tom przeczytaj, serio! :)
UsuńMój brat ma dużo książek Carda, podejrzewam, że wszystkie o Alvinie (z tej serii wydawniczej) - tylko zakraść się, wyciągnąć i schować do torby. ^^
OdpowiedzUsuńAle wcześniej chciałabym jednak Tolkiena i jego LOTR przeczytać, w końcu. A potem już książki Carda. :)
Zawsze możesz czytać na przemian Carda i Tolkiena, zwłaszcza że ten drugi nieco bardziej wymagający jest :)
UsuńMoje klimaty, czuję że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńJakoś mnie ten cykl nie ujął niczym. Poległem zaraz na początku. Ale Ender chyba jest najbardziej "zaczytaną" książką w domu :) Mocniej chyba tylko sfatygowana jest Diuna.
OdpowiedzUsuńJak już pisałam przy okazji omawiania "Siódmego syna" - ta seria ma w sobie jakąś swojskość, która zawsze mnie oczarowuje :)
UsuńZaczytania "Diuny" i Endera się nie dziwię :)
Mam w planach "Grę Endera". Jeśli mi się spodoba to być może zajrzę i do tej sagi. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam obie, choć różnią się od siebie to i poruszają podobne kwestie :)
UsuńWszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Kobiet!:D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJeżeli masz dużo tzw. reklamowych komentarzy, to wtedy jest ona przydatna, gdyż automaty nie radzą sobie z tym i od spamu masz święty spokój. Jednak powiem szczerze, że nie mam pojęcia gdzie się ją włącza, a przynajmniej u mnie? Może funkcjonuje jako osobna aplikacja ściągana do konkretnego bloga? Osobiście nie przepadam za tym rozwiązaniem, bo czasem jednak można się pomylić i cały komentarz szlag trafia... No ale jeśli masz kłopot ze spamem, to może zapytaj administrację jak wejść w posiadanie weryfikacji obrazkowej:)
UsuńWczoraj przyszedł pocztą mój egzemplarz i po kilku latach przerwy przeczytałem "Ucznia" drugi raz. Oj, już zapomniałem jak bardzo smuci mnie historia Arthura Stuarta. Pamiętałem tylko że był jednym z moich ulubionych bohaterów.
OdpowiedzUsuńTomik dobry ale dla mnie wypada blado na tle "Czerwonego Proroka". Tak jak inne części zresztą.