Tytuł: Złodziej
Autor: Megan Whalen Turner
Wydawnictwo: ArsMACHINA
Cykl wydawniczy: The Oueen's Thief t.1
Data wydania: 15.02.2012
Ilość stron: 303
Moja ocena: 5/6
Od jakiegoś czasu z niepokojem śledzę coraz wyraźniejszy podział, jaki dokonuje się w współczesnej fantastyce. Literatura z założenia wymagająca dużej wrażliwości i rozbudowanej wyobraźni zaczyna dzielić się na pozycje lekkie i niezobowiązujące oraz na te, które są dziełami wielkimi i przeznaczonymi dla koneserów. Samo rozgraniczenie grup docelowych nie byłoby jeszcze takie złe, gdyby nie fakt, że literatura młodzieżowa przedstawia coraz niższy poziom i przeważnie nie reprezentuje sobą żadnej wartości prócz dobrze sprzedającej się rozrywki. Gdy przypadkowo sięgam po wszelakie nowości, już po kilku stronach pragnę wołać o starego dobrego Pratchetta czy Gaimana, gdyż tych dwóch autorów z powodzeniem potrafiło połączyć lekką formę z głębszą treścią, nie tracąc przy tym niczego z swojej magii. W porównaniu z tymi dwoma specyficznymi klasykami, blado wypadają dzieła twórców usiłujących zawrzeć w swych powieściach humor, przesłanie oraz ciekawą fabułę i przeważnie szerokim łukiem omijam wszelkie nowinki, skupiając się raczej na sprawdzonych pozycjach. Jednak gdy wydawnictwo ArsMACHINA wydało Złodzieja, którego autorka została nagrodzona w zeszłym roku prestiżową nagrodą Mythopoetic (a i Gaiman, i Pratchett też nagrodę tę otrzymali), postanowiłam zaryzykować i przekonać się, czy Megan Whalen Turner zaskoczy mnie czymś pozytywnym, czy też po raz kolejny pochlebne opisy na okładce okażą się pospolitym chwytem marketingowym.
Fabuła Złodzieja jest z pozoru nieskomplikowana – głównego bohatera, przedstawiającego się jako Gen, poznajemy podczas odbywania przez niego odsiadki w królewskim więzieniu, do którego trafił przez bezmyślne przechwalanie się efektami swojej pracy. Początkowo Gen przedstawia obraz nędzy i rozpaczy – wezwany nagle na audiencję u królewskiego maga i doradcy ledwo trzyma się na nogach, co nie przeszkadza mu jednak w chełpieniu się faktem, że potrafi wykraść wszystko. I to właśnie te przechwałki sprawiają, że zostaje zwerbowany do wykonania tajemniczego zadania – wraz z wspomnianym doradcą ma opuścić Sounis, by coś ukraść, jednak początkowo cel wyprawy nie zostaje mu ujawniony. Obolały, wygłodzony i pachnący niezbyt przyjemnie Gen wyrusza w towarzystwie maga, żołnierza i dwóch młodych chłopców w podróż do sąsiedniego królestwa. Szybko zostaje nie tylko poinformowany o naturze poszukiwanego przedmiotu, ale także w dość brutalny sposób doprowadzony do stanu używalności, a sama misja okazuje się na tyle niebezpieczna, że zamiast podróżować po ogólnie dostępnych szlakach, specyficzna drużyna przedzierać się musi przez niesprzyjające wędrówce tereny.
Sam wątek podróży i poszukiwań tajemniczego przedmiotu jest jednak tylko szkieletem, na którym Megan Whalen Turner zbudowała opowieść pełną humoru i historii o dawnych bogach. Choć dość długo nie spotkamy się podczas lektury Złodzieja z wątkami nadprzyrodzonymi, to ich ostateczna interwencja zaważy na powodzeniu głównej misji. Dlatego też książka bardziej pasuje do awanturniczej powieści przygodowej niż powieści fantasy, co w żadnym wypadku jednak nie ujmuje niczego z jej uroku. Perypetie Gena, jego słowne potyczki z towarzyszami podróży i czasem nieco głupkowate zachowanie, potrafiło przywołać uśmiech na mej twarzy, a możecie mi wierzyć - nieczęsto tak się zdarza. Niestety, nie zawsze zabiegi pani Turner były tak udane i jedna scena, mająca być z założenia komiczną, zdawała się fragmentem kiepskiej komedii, która zamiast śmieszyć, jedynie irytuje i stoi niebezpiecznie blisko tabliczki „idiotyzm”. Na szczęście opis przymusowej kąpieli głównego bohatera, bo o nim właśnie mowa, nie zaważył na przyjemności płynącej z lektury, a kolejne rozdziały przyniosły z sobą miłe zaskoczenie a jednocześnie uzasadnienie nagrody przyznanej autorce. Chodzi mi tutaj o stworzony na bazie mitologii greckiej kanon bogów i mitów, z jakimi zapoznajemy się podczas postojów naszych bohaterów. Przypowieści te, przekazane w przystępnym języku i krótkiej formie przyjemnie przypominały mi czytaną wielokrotnie Mitologię Paradowskiego i automatycznie wzbudziły wiele ciepłych uczuć nie tyle do Gena i jego mocodawców, co do rzeczywistości, w jakiej przyszło mu żyć. Żałuję, że tych opowieści w opowieści było niewiele, za to ten niedobór skutecznie obudził we mnie chęć sięgnięcia po inne tomy przygód złodzieja, który potrafi ukraść wszystko…
Jest jeszcze jedna rzecz, która przemawia na korzyść Złodzieja, a mianowicie samo jej zakończenie. Megan Whalen Turner udało się to, co niestety udaje się niewielu autorom – zakończenie jej książki mnie zaskoczyło, zaintrygowało i choć nie zdradzę wam, o co w tym wszystkim dokładnie chodzi, to mogę zapewnić, że niektóre rzeczy okażą się być zupełnie innymi niż sobie wyobraziliśmy, a motywy bohaterów zdziwią nawet ich towarzyszy.
Podsumowując – Złodziej jest przyjemną i niebanalną awanturniczą historią, niepozbawioną elementów polityki i komicznych gagów. Książka wciągnęła mnie tak mocno, że przeczytanie jej zajęło mi zaledwie jeden wieczór, ale jeśli mogę coś poradzić, to polecam rozłożenie sobie jej lektury na trochę dłuższy czas, byście, w odróżnieniu ode mnie, nie żałowali tak szybko rozstania z światem i bohaterami stworzonymi przez Megan Whalen Turner. Mam nadzieję, że na rynku pojawią się jeszcze inne książki o Genie, i że nastąpi to w miarę szybko, gdyż przyjemnie jest przeczytać coś rozrywkowego, ale w żadnym wypadku nie ogłupiającego. Ba! Z lektury można wynieść nawet nieco wiedzy na temat flory rejonów śródziemnomorskich, ale fakt ten ucieszy zapewne jedynie fascynatów gajów oliwnych i wpływu klimatu na politykę. Mi Złodziej ukradł kilka godzin i z chęcią pozwoliłabym mu na więcej. Polecam książkę zarówno młodszym czytelnikom, jak i tym bardziej wyrafinowanym – jestem przekonana, że każdemu należy się czasem odrobina przyzwoitej rozrywki.
Moja ocena: 5/6
Recenzja napisana dla portalu:
Udało Ci się mnie zafascynować, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńJa także chętnie przeczytam, bo zapowiada się intrygująco ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem w trakcie i muszę powiedzieć, ze dawno nie czytałam takiego fantasy. Niestety takich książek na naszym rynku coraz mniej....
OdpowiedzUsuń@BlackFairy, Blueberry: Cieszę się :) Powodzenia w polowaniu na "Złodzieja" :)
OdpowiedzUsuń@Karolina (Mol Książkowy): Racja, teraz gdy coś jest "lżejsze", to przeważnie jest też nie najlepszej jakości (jak choćby recenzowany przeze mnie ostatnio "Brisingr")
"W porównaniu z tymi dwiema specyficznymi klasykami..." - dwoma, nie dwiema. ;)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam okładkę na fejsie wydawnictwa, to poczułam się zachęcona. Swoją recenzją tylko utrwaliłaś dobre wrażenia. A trochę się bałam, że okładka to najlepsze, co ma do zaoferowania ta książka. Z drugiej strony ArsMachina nie wydaje popłuczyn.
Okładkę widziałam na facebooku i od razu pomyślałam, że książka może być ciekawa. Przeczytawszy twoją recenzję wiem, że prędzej czy później będą musiała zapoznać się z tą powieścią
OdpowiedzUsuńMam bardzo pozytywne wrażenia po lekturze "Złodzieja", podzielam zwłaszcza Twoje zdanie odnośnie do zakończenia książki i wstawek mitologicznych. Acz podejrzewam, że w ogólnym rozrachunku będę odrobinę bardziej krytyczna. :)
OdpowiedzUsuńAle czekam z niecierpliwością na kolejny tom. ^^
Fantastyczna recenzja.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś i to coś innego, niż ostatnio wydawane powieści.
Z miłą chęcią zapoznam się z tą książką. Czekam więc an premierę. :D
Twoja wysoka ocena bardzo kusi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Chociaż zwykle wybieramy inne pozycje i co innego w fantastyce nas ciągnie to przyznam, że Twoje recenzje dobrze mi się czyta, a to ostatnio rzadkość, do większość jedynie pobieżnie przeglądam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) A nad Złodziejem poważnie się zacznę zastanawiać ^^ Tylko czemu ach czemu ArsMachina wydaje kolejną książkę w innym formacie! Mają na swoim koncie 5 książek i trzy różne formaty, czy nie można by tego jakoś ujednolicić?
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco i na pewno postaram się o tę książkę :)
OdpowiedzUsuń@Agna: Tośmy się z korektą zaplątali - wiem że w w którejś wersji było "dwoma", ale zostało "dwiema"- już poprawiam, bo trochę bez sensu to brzmi :P
OdpowiedzUsuńA mi okładka początkowo się nie podobała (przynajmniej do momentu, gdy nie otrzymałam książki i nie mogłam się jej lepiej przyjrzeć :P)
@Ola123: Polecam!
@Oceansoul: widziałam że na Fantaście dałaś ocenę niższą tylko o 0,5 więc domyśliłam się, że i Tobie lektura przypadła do gustu :) Ciekawa jestem cóż też zaniżyło Twoją ocenę, więc czekam z niecierpliwością na recenzję.
Ciekawe też, kiedy i czy w ogóle wydadzą następny tom:)
@Kadzia: Dziękuję :) Faktycznie, w odróżnieniu od paranormali, naprawdę nielubianych przeze mnie a hołubionych przez wydawnictwa, jest to zdecydowanie inna książka
@Isadora: Mogłoby Ci się podobać - mało tu fantasy, za to jest przygoda i humor :)
@Karodziejka: Bardzo mi to pochlebia, dziękuję :)
@Harashiken: Osobiście polecam jako przyjemną, acz nie zobowiązującą lekturę, tak dla odstresowania :)
Z tym pytaniem należało by się kierować już do nich :P A zachowują chociaż format w obrębie serii(mam na myśli Wattsa)?
@Pan R: Jak już pisałam - z mojej strony polecam :)
Tak zachowują. Nawet "Słońce słońc" ma te same wymiary co Watts.
OdpowiedzUsuń@Harashiken: Choć tyle dobrego ^^
OdpowiedzUsuń@Harashiken: Z tymi wymiarami to jest tak - "Steampunk" był eksperymentem pod każdym względem. Wymiary książki podyktowały również kwestie finansowe. Ostatecznie taki wymiar wcale nam nie leży. Jeśli jakakolwiek inna książka miałaby ukazać się w tym samym formacie, to byłby to "Steampunk II". Dla Wattsa i Schroedera wybraliśmy wymiar najbardziej standardowy dla obecnego rynku wydawniczego, czyli wymiar "Fabryczny". Sprawdza się całkiem nieźle, choć gdy tak na to patrzę z perspektywy, to brakuje im tych 5 mm szerokości, żeby książka lepiej leżała w dłoni. Ale mimo wszystko myślę, że dla nas również będzie to wymiar standardowy. A w kwestii "Złodzieja" - tu wymiary dyktowała kwestia okładki. Na taki wymiar została przygotowana i nie mieliśmy za bardzo pola do manewru, bo umowa poniekąd zabraniała nam jakiekolwiek docinanie, zmniejszanie i powiększanie obrazu. Więc ostatecznie stanęło na nieco innych gabarytach. Ale nie martw się, w obrębie serii nigdy nie dopuścimy do jakichkolwiek różnic. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam swego czasu na stronie wydawnictwa zapowiedź serii młodzieżowej i po wcześniejszych wyborach książek do publikacji spodziewałam się własnie czegoś dobrego - tylko dla młodszego odbiorcy. Fajnie, że warto się za Złodziejem rozejrzeć - i szkoda, że Gildia nie dostała egzemplarzy (a przynajmniej ja nie kojarzę książki w propozycjach dla recenzentów), bo w moich wczesnoszkolnych czasach zaczytywałam się Parandowskim ;)
OdpowiedzUsuń@AJ - Jeśli chodzi o format, to imho ten "Złodzieja" jest doskonały. Ogólnie bardzo ładna pozycja pod względem typograficznym (światło, fonty, dolny margines - warto pochwalić Składacza ;)). A z punktu widzenia 'zwykłego' czytelnika - czyta się niezwykle dobrze, szybko i przyjemnie, wiele bym dała za taką czytelność w przypadku każdej pozycji beletrystycznej. Różnica nie do przecenienia, jeśli zwraca się na to uwagę.
OdpowiedzUsuńA wiadomo coś może choćby o bardzo przybliżonej premierze kolejnego tomu cyklu?
@viv: Gildia nam podpadła dwa razy przy pierwszych dwóch publikacjach, więc postanowiliśmy dyskontynuować współpracę. Niestety.
OdpowiedzUsuń@Oceansoul: Cieszy mnie, że format dobrze zagrał. Mam też nadzieję, że pod kątem redakcyjno-korektorskim jest bez zarzutu.
Jeśli chodzi o premierę drugiego tomu, to chcemy zobaczyć, jak "Złodziej" się przyjmie. Pierwsze dwa tygodnie sprzedaży będą tutaj decydujące. Jeśli okaże się, że książka spotyka się z zainteresowaniem, postaramy się uraczyć czytelników drugim tomem jeszcze w maju. Idealny byłby termin na krótko przed Dniem Dziecka, bo taka pozycja wpasowałaby się w to święto idealnie. :)
Hmm, brzmi ciekawie ;) Fajna recenzja!
OdpowiedzUsuń@AJ - kilka dziwnych przecinków się trafiło (parę nadmiarowych, parę brakujących) i może ze trzy literówki namierzyłam. Ale widać postęp w porównaniu do Słońca. :)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki za sprzedaż. :)
@AJ: Dołączam się do Oceansoul w trzymaniu kciuków
OdpowiedzUsuń@Oceansoul: Mam to do siebie, że o ile w książce nie ma rażących i nagromadzonych błędów korektorskich (jak było na przykład w "Magii Krwi"), to najzwyczajniej w świecie ich nie zauważam ^^
AJ: Dzięki za wyjaśnienia, zatem jak widać jak zawsze wszystkiemu winne kruczki prawne i drobny druczek :/ Trudno, ważne że nie zamierzacie zmieniać rozmiaru wewnątrz serii jak to niektórym już się zdarzało niestety.
OdpowiedzUsuńPs. Dzięki za FB ;)
@Silaqui - wiesz, u mnie to po prostu 'zboczenie zawodowe'; najpierw 4 lata korekty tekstów, potem jeszcze zaczęłam Edytorstwo jako drugi kierunek, więc widzę różne rzeczy nawet wtedy, jak wcale nie chcę! :D To często wręcz przeszkadza przy czytaniu książek, których nawet nie zamierza się recenzować. :D
OdpowiedzUsuń@Oceansoul: A to wiele tłumaczy :)
OdpowiedzUsuńPrzeszkadza ponieważ zamiast czerpać przyjemność z lektury odruchowo wyłapujesz literówki?? ^^
Kurcze! Kolejna pozytywna opinia! No chyba nie mam wyjścia, zaraz ją zamówię. Mam nadzieję, że i mi przypadnie do gustu. ;)
OdpowiedzUsuń@Silaqui - właśnie tak jest. ^^ Literówki, jakieś błędy gramatyczne, stylistyczne, a przede wszystkim źle postawione przecinki, bo interpunkcja to moja największa pasja. :) A jak jest bardzo źle, to nawet przy wspaniałej książce będzie mnie to denerwowało i rozpraszało. Jak na przykład przecinki w "Eifelheim", które mocno zepsuły mi lekturę.
OdpowiedzUsuń@Julia: Zamawiaj, czytaj i dziel się wrażeniami :)
OdpowiedzUsuń@Oceansoul: Szkoda że nie możesz tego"wyłapywania" okresowo dezaktywować ^^