Tytuł: Bezduszna
Autor: Gail Carriger
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 22.03.2011
Ilość stron: 320
Moja ocena: 4/6
Romanse nigdy nie były i chyba nigdy nie będą książkami specjalnie przeze mnie pożądanymi. A gdy do romansu dodany zostaje wątek nadprzyrodzony, to przeważnie uciekam, gdzie pieprz rośnie i nie czuję żadnej potrzeby, by zagłębiać się w kolejną szablonową i niewnoszącą niczego nowego do mojego życia historię mdłych kochanków.
Bezduszna chodziła za mną już od jakiegoś czasu - co rusz na blogach pojawiała się recenzja któregoś z dzieł pani Carriger, i choć broniłam się rękoma i nogami, to dałam się skusić (zwłaszcza po krótkiej rekomendacji Etherienne) na mieszaninę romansu, komedii i fantastyki osadzonej w realiach epoki wiktoriańskiej. I przyznam szczerze - nie do końca się zawiodłam, choć i nie do końca z lektury jestem zadowolona.
Tytułową bezduszną jest Alexia Tarabotti: niezbyt urodziwa stara panna o przenikliwym umyśle, ciętym języku i poczuciem humoru niekoniecznie pasującym angielskiej damie. Dlaczego Alexia nazywana jest bezduszną? Otóż dosłownie - nie posiada ona duszy (w przeciwieństwie do żyjących w względnej komitywie wampirów i wilkołaków, którzy duszy mają aż zanadto), przez co jest dla powyższych śmiertelnie niebezpieczna, gdyż jej dotyk niweluje całkowicie zdolności nadprzyrodzonych: wampirom znikają kły i nadwrażliwość na światło słoneczne, a wilkołaki stają się niegroźne niczym kanapowe psiaki. Pewnego dnia bezduszne, ale spokojne życie panny Tarabotti zakłócone zostaje przez drobny incydent: podczas kolejnego nudnego balu zostaje zaatakowana przez wampira i działając w obronie własnej zabija krwiopijcę. Od tej pory życie bohaterki co chwilę będzie w niebezpieczeństwie, a na dodatek na horyzoncie pojawi się diabelnie przystojny i arogancki przywódca Londyńskich wilkołaków...
Bezduszna z pewnością wyróżnia się wśród współczesnej literatury kobiecej o zabarwieniu fantastycznym. Oczywiście, mamy tutaj wampiry, wilkołaki, zagrożenie życia i podchody dwojga "zakochanych", ale tym razem jest wszystko połączone ze smakiem, postacie wręcz promieniują życiem (lub nieżyciem) a elementy humorystyczne nie wydają się być dodanymi na siłę "zapychaczami tekstu". Co więcej, zagadka, którą mają do rozwiązania główni bohaterowie, dodaje lekturze nie-miłosnego dreszczyku.
Dlaczego więc moja ocena jest tylko dobra? Przyczyna jest jedna - książka Gail Carriger jest pozycją typowo i wyłącznie kobiecą. Tylko kobiety może fascynować dokładny opis garderoby poszczególnych bohaterów, zwłaszcza że bywają to opisy wspominające nawet o sprzączkach, wstążkach i tego typu paskudnych ustrojstwach każdej, choć trochę istotnej dla fabuły postaci. Zabieg taki niezmiernie mnie nudził, gdzieś w połowie książki zaczął irytować i tak już pozostało do niemal ostatniej strony. Jestem też pewna tego, że męskiej części czytelniczej braci dzieło Carriger nie przypadłoby do gustu, jednak wam kobietki, polecam, o ile gadanie o fatałaszkach nie psuje wam krwi tak jak mojej skromnej osobie :)
Moja ocena: 4/6
Za mną też chodzi ta książka. Tak się składa, że interesuje mnie strona fantastyczna oraz specyficzne poczucie humoru, o którym też napomykano.
OdpowiedzUsuńJak będzie w bibliotece to biorę.
Cały cykl mam w planach. Tylko książek brak, ale jak się pojawią w mojej domowej biblioteczce, an pewno przeczytam:))
OdpowiedzUsuńRomans, w dodatku paranormalny, leży w moich anty-zainteresowaniach. Ale po tę konkretną pozycję też planuję kiedyś sięgnąć. Powód jest jeden - victorian steampunk. ^^ A że całość brzmi w miarę strawnie (jak na romans z wampirami i wilkołakami przynajmniej), to myślę, że też dam radę przebrnąć. ^^
OdpowiedzUsuńPlanujesz lekturę kolejnych części?
@Agna:, @Kasandra_85: Zdobądź, czytaj, recenzuj :)
OdpowiedzUsuń@Oceansoul: To mamy podobnie ^^
Steampunku nie ma tutaj jakoś strasznie dużo, ale być może Ty, jako znawca gatunku wypatrzysz więcej "smaczków".
Brzmi strawnie, tylko te opisy sukien, butów... Bleeee :(
Owszem, planuję :) Nawet widziałam drugi tom cyklu ostatnio w bibliotece - jak się uporam z trzema opasłymi tomiskami które obecnie mam to nie omieszkam Carriger znów wypożyczyć:)
Eeee, tam. Ja w ogóle na te "ustrojstwa" nie zwróciłam uwagi xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Hmmm, szkoda, że taki szczegół sprawił, że ta książka straciła na wartości u Ciebie, ale i tak bywa...:) Ja dobrze wspominam "Bezduszną". :)
OdpowiedzUsuńJa też mam w planach tą książkę i serię. Z pewnością w nowym roku uda mi się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń@Isadora: Mnie od dawna irytowało zbyt rozwlekłe mówienie o ubiorze wszelakim, dlatego też tak zwróciłam na to uwagę :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, dobrze wiedzieć, że czasem coś z fantastyki trafia do Twojej biblioteczki :)
@Ewa: Po prostu nie przepadam za "kobiecymi" tematami :)
@Tetiisheri: Do nowego roku już niedługo ^^
Oj tam, oj tam - suknie, buty i całe wstążeczki to taki żarcik - przynajmniej ja to odebrałam w ten sposób ;)
OdpowiedzUsuńCarriger pisze po prostu rewelacyjnie - lekkość, z jaką spod jej pióra wychodzą pełne życia i humoru postaci jest godna podziwu, szczególnie teraz, kiedy prawie wszystko, co jest paranormalne, nadprzyrodzone i kobiece wygląda, jakby pochodziło spod tej samej matrycy na taśmie produkcyjnej ;)
Część trzecia jest nieco słabsza.
Czytałam i całkiem miło wspominam spotkanie z nią ;)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy to coś dla mnie. Długaśne opisy raczej mnie odstraszają, ale tyle dobrego się o niej nasłuchałam więc... sama nie wiem. Pomyślę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
za mną też chodzi :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie te babskie opisy ciuszków sie podobały. Po prostu kocham wiktoriańskie kiecki z ich wstążkami i innymi pierdółkami
OdpowiedzUsuńOdstraszyłaś mnie skutecznie! Dzięki Ci! :D
OdpowiedzUsuńciągle nie mogę się przekonać do tej książki, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMnie też ta książka ciekawi, ale ja akurat lubię te klimaty. Przeraża mnie tylko ten paskudny róż na okładce, ale ostatecznie jakoś to zniosę.
OdpowiedzUsuń@Magda: Żarcik powtarzany zbyt często nuży lub denerwuje :P
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście Carriger się pozytywnie wyróżnia, ale nie na tyle, by mnie zachwycić:)
@Lena::)
@Maruda007: Spróbować zawsze można:D
@Indiferencia: daj się złapać!
@Dusia: Rozumiem i takie podejście, choć go nie podzielam :)
@Limonka: Niekoniecznie taki był cel mojej recenzji, ale jeśli nie gustujesz w takich tematach to cieszę się, że ustrzegłam cię przed książkowym zawodem :P
@Magda: :)
@Fonin: Zawsze można zamykać oczy przy sięganiu po książkę z półki i otwierać je w momencie rozpoczęcia lektury ^^
Ostatnio wiele recenzji tych książek.. Ale ja coś dalej nie jestem przekonana i raczej zrezygnuje;)
OdpowiedzUsuńPo Twoim wstępie już myślałam, że mam się schować po moim poleceniu tej książki :D
OdpowiedzUsuńKsiążka babska, fakt, ale mimo wszystko z "jajami", hmm? ;)
@Etherienne: :)
OdpowiedzUsuńowszem, z "jajami", jak się uporam z opasłymi tomiskami porwanymi z biblioteki i książką od Fantasty to będę polować na kolejną część przygód panny TFU! Lady Alexii :)
Hm..z jednej strony książka strasznie mnie kusi, a z drugiej zaś nie mam ochoty się z nią zapoznawać. Rzadko mam taki uczucia wobec książek dla tego jak na razie się wstrzymam ale może w Nowym Roku nadejdzie mnie na nią ochota ^^ Nigdy nic nie wiadomo
OdpowiedzUsuńZ trzech książek tej serii ta wydaje mi się najsłabsza - bo taka niemal zupełnie romansowa. Wątek nie-miłosny był przewidywalny i gdyby nie ten humor, wiktoriański steampunk i specyficzny styl Carriger nie wiem, czy sięgnęłabym po kolejne części :) "Bezzmienna" i "Bezgrzeszna" podobały mi się dużo bardziej, ale jak widać po opinii Magdy, zdania i oceny są podzielone, choć obie jesteśmy zgodne co do tego, że cała seria trzyma wysoki poziom. Bardzo jestem zresztą ciekawa, jak oceniają ją panowie - jeszcze nie trafiłam na takiego odważnego, który by się z nią zmierzył, ale przyznam, że mocno nie szukałam :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka przez fakt, że pojawia się na kolejnym oglądanym przeze mnie blogu. Być może po nią sięgnę, ale przeraża mnie trochę to, co powiedziałaś o opisach ubrań. Jestem typem, który tego raczej nie trawi :D
OdpowiedzUsuń@Vienna: Opisy są irytujące,lecz jeśli przyjmie się taką taktykę jak ja - czyli niby je czytałam, a tak naprawdę "przelatywałam wzrokiem po literkach"-to da się przeżyć :)
OdpowiedzUsuńPonadto, z tego co zauważyłam na innych blogach- kolejne tomy są lepsze od pierwszego, więc warto spróbować.