Na świecie zawrzało. I to porządnie - w ruch poszły bomby atomowe, zbliża się czas chaosu. Polskie władze postanawiają wykorzystać okazję i odzyskać dawne polskie ziemie, należące obecnie do Ukrainy. Plan był prosty, zwłaszcza że Ukraińcy mieli mieć jedynie kilka głowic jądrowych i pewnym było, że nie odważą się ich użyć. Jednak, jak to zazwyczaj bywa gdy polska władza coś zadecyduje - plan nie wypalił. Ukraińskie głowice okazały się nieco mocniejsze, a polska agresja i odpowiedź na nią wywołały istną pożogę.
W dwa lata po wojnie z tajnej bazy umieszczonej w masywie Ślęży wyrusza oddział mający na celu sprawdzenie, jak wiele pozostało z dawnej cywilizacji. Widok nie napawa optymizmem - wypalone połacie lasu i wszechobecna pustka. Czy aby jednak na pewno? Po dotarciu ekspedycji do Wrocławia okazuje się, że niektórzy przeżyli wojnę, a w świecie zniszczonym przez wojnę tajemniczy "Pan Jan" widzi świetną okazję do odbudowania potęgi dawnej Polski. Nie ma on litości dla tych, którzy nie podzielają jego wizji - nawet jeśli są to jego rodacy. Stosuje wobec nich lekko zmodyfikowany kodeks Hammurabiego, w którym karą jest śmierć niemalże za każde wykroczenie. Czy plan Pana Jana się powiedzie? Czy jest też on po prostu nieszkodliwym szaleńcem, którego ocalałe siły wojskowe szybko zneutralizują?
Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam - książka Szmidta jest świetnym kawałkiem literatury postapokaliptycznej! Napisana przystępnym językiem nie nuży nawet w momencie opisywania spraw taktycznych, a przedwojenna notka o Andrzeju Gołocie sprawiła, że parsknęłam śmiechem. Dużym plusem "Apokalipsy..." jest to, że jej akcja osadzona jest w Polsce, w miejscowościach które znamy i wiemy gdzie dokładnie się znajdują. Pomaga to orientować się w przebiegu działań wojsk a także nadają całej historii trochę swojskości. Na dodatek Szmidt bardzo sprawnie opisuje nam przyczyny i skutki ostatniej wojny światowej, serwując jednak jedynie tyle, ile jest konieczne, bez niepotrzebnych szczegółów.
Czystą przyjemnością była dla mnie ta lektura. Nie od dziś wiem, ze Polacy dobrze sobie radzą z taką tematyką (znacie "Neuroshimę"?), a prócz tego taka walka o przetrwanie w niegościnnym świecie zawsze mnie wciągała, dlatego też z żalem przeczytałam ostatnie zdanie tej książki. Pierwszą moją przygodę z panem Szmidtem uważam za nad wyraz udaną :)
A teraz małe pytanie: wiem, że inny polski autor poruszył kiedyś podobną kwestię: świat po zagładzie, tajna baza i misja rozpoznawcza, w której biorą udział dość młodzi ludzie. O ile dobrze pamiętam to było chyba jakieś opowiadanie, ale za żadne skarby nie mogę sobie przypomnieć ani tytułu, ani autora. Kojarzy ktoś?
Moja ocena: 5/6
Mogę tylko dodać, że z perspektywy mieszkańca Wrocławia "Apokalipsę..." czyta się jeszcze lepiej! Ale fakt, świetna, lekka lektura - godna polecenia. Swego czasu tez się nad nią "pastwiłem", może ciut obszerniej. Jeśli kogoś interesuje - zapraszam: http://rybieudka.blogspot.com/2010/02/apokalipsa-wedug-pana-jana-robert-j.html
OdpowiedzUsuń@Maciej - czy tylko "ciut" obszerniej to bym się kłóciła :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem dobry kawał literatury:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
@Isadora - zachęcam, choćby po to, by zobaczyć jak wyglądałby nasz kraj po takiej małej atomowej wojence :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, zarówno z opisu, jak i z recenzji :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie mi dane ją przeczytać :)
Pozdrawiam
@Molioo - powodzenia zatem w polowaniu na "Apokalipsę" :)
OdpowiedzUsuńJestem więcej niż zainteresowana. Zaintrygowałaś mnie notką o Endrju. Zapisuję do zeszytu, gdzie i tak więcej tytułów do zdobycia niż przeczytanych. ;)
OdpowiedzUsuńTo świetna książka, pochłonęła mnie i było mi żal, że tak szybko się skończyła :(
OdpowiedzUsuń@Agna - z tymi książkami do zdobycia to mam podobnie...
OdpowiedzUsuń@Louis - Może Szmidt pokusi się o jakąś kontynuację? :)
Może, dla mnie spadkobiercą "Apokalipsy..." jest "Samotność Anioła Zagłady" :)
OdpowiedzUsuń@Louis - a nawet mam tą książkę na liście "chcę przeczytać" - chyba poszukam jej bardziej intensywnie :)
OdpowiedzUsuńNieźle, nieźle. Doszła mi kolejna książka do przeczytania:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
@Kasandra_85 - Naprawdę warto poznać tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Silaqui, jeślibyś poczytała więcej o wrocławskich pisarzach, to doczytałabyś, że Szmidt z Ziemiańskim często pożyczają od siebie pomysły. Chociażby sławetna Zabaweczka Ziemiańskiego, do której jakieś opowiadanie zdaje się napisał Szmidt. Natomiast to, o co pytasz, to właśnie KONTYNUACJA Apokalipsy Pana Jana (zdaje się, jedno pokolenie później, już chyba bez Pana Jana) napisana przez Ziemiańskiego pod tytułem Autobahn nach Poznań.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to o to opowiadanie pytałaś?
Jak coś, zapraszam na http://wroclawfantastyczny.blogspot.com, gdzie poruszam tematykę powiązań Wrocławia z fantastyką, w tym także z literaturą ;)
@ZetKa - poszukam tej pozycji i sprawdzę czy to właśnie to, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńZiemiańskiego mam w planach "zapoznać", ale jakoś ciągle nie mam okazji :P
Wiesz mi się z opisem kojarzy Operacja "Dzień Wskrzeszenia" Pilipiuka, ale to a) jest powieść b) choć początek jest w takiej postapokaliptycznej Polsce to potem akcja przenosi się gdzie indziej, a książkę dodałam do kolejki, może się kiedyś doczeka :)
OdpowiedzUsuń@Seremity - sprawdziłam w swojej biblioteczce i wszystko wskazuje na to, że to właśnie ta książka :D
OdpowiedzUsuńHej książka o którą pytasz to Kompleks 7215 fajnie się czyta ;) https://www.facebook.com/Kompleks7215 Pozdrawiam Robert
OdpowiedzUsuńRaczej nie chodzi o "Kompleks" - jeszcze wtedy nie był napisany ;p
Usuń