Jakiś czas temu (a dokładniej w czerwcu) przypadkowo przeczytałam "Mechanicznego Anioła" Cassandry Clare i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, że literatura młodzieżowa może być tak... przyjemna (moją opinię "Mechanicznego.." macie tutaj KLIK!). I już wtedy postanowiłam, że gdy tylko będę miała możliwość to zapoznam się z "Darami Anioła" - książkami od których zaczęła się kariera pani Clare.
Lekturę "Miasta Kości" zaczynałam z pewnymi obawami - w końcu miałam mieć do czynienia z debiutem, a te czasem bywają duuużo słabsze od późniejszych książek autora. Jednak po przeczytaniu kilku stron okazało się, że moje obawy były bezpodstawne.
Historię zaczynamy od wizyty w klubie Pandemonium, do którego wybierają się Clary i Simon - dwoje normalnych nastolatków. A przynajmniej tak o sobie myślących. Clary jednak dość szybko będzie musiała zweryfikować osąd o sobie, zwłaszcza że staje się świadkiem zabójstwa. I to zabójstwa nie byle jakiego, bo ofiarą jest najprawdziwszy demon, a wyrok wykonuje trójka młodych Nefilim: Jace, Alex i Isabell.
Czym są demony wszyscy wiemy, natomiast Nefilim to Nocni Łowcy mający w sobie krew anioła Razjela - ich zadaniem jest likwidowanie demonów, by te nie panoszyły się zbytnio w świecie przyziemnych, czyli ludzi. Niby wszystko jasne, ale i demonów i Nocnych Łowców zwykły człowiek nie powinien widzieć, a Clary tą umiejętność posiada. Co więcej, w jej życiu zaczyna pojawiać się coraz więcej elementów nadprzyrodzonych, nie tylko w postaci przystojnego Jace`a, ale także niezbyt przyjaźnie nastawionych (powiedziałabym nawet, że morderczych) demonów. Na dodatek okazuje się, że wszystko co wiedziała o swoim dotychczasowym życiu było kłamstwem, a jej wspomnienia niekoniecznie zgadzają się z tym, co dane jej było przeżyć.
"Miasto Kości" nie zawiodło moich oczekiwań. Otrzymałam lekturę lekką, ale nie prostą, z ciekawymi choć nieco szablonowymi postaciami. Mamy tutaj kilka zagadek z którymi co uważniejszy czytelnik nie powinien mieć problemu. Jednak nie wszystko mamy podane na tacy, Cassandra Clare sprawnie rozbudza w czytelniku ciekawość i chęć na więcej. Choć jest to literatura młodzieżowa to nie nazwałabym jej płytką - są tutaj poruszone kwestie spaczonej ojcowskiej miłości, kłamstwa i ingerencji w psychikę popełnionych w trosce o dziecko. Dość dużo tutaj o samotności i tęsknocie, a także odrzuceniu. Jednym słowem - spokojnie każdy z nas może w tej książce znaleźć coś dla siebie. O ile oczywiście przygotuje się na książkę nie tyle mało ambitną, co po prostu przyjemną.
A wracają do tytułu mojego posta... Chyba naprawdę dziadzieję... Jestem w trakcie czytania "4 pór mroku" i jakoś nie mogę strawić tych opowiadań. Czyżby horror mi się przejadł i zacznę czytać teraz te wszystkie babskie książki? A może po prostu każdy czasem potrzebuje małego "odpoważnienia"? Nie wiem... W każdym bądź razie czytam sobie dalej panią Cassandrę, pomęczę do końca Palińskiego i poczekam na natchnienie odnośnie następnych książek :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Moja ocena: 4/6