Raz nawet udało mi się wygrać, ale to było chyba szczęście początkującego :) Konkurs był spowodowany bodajże premierą książki "Walkirie" Paulo Coelho. Zadaniem wyglądało tak:
"Lubicie podróżować? Czy uważacie, że pobyt w innym, obcym miejscu może dokonać w nas wewnętrznej przemiany? Czy kiedykolwiek odbyliście taką podróż, która zmieniła Wasze życie? Opowiedzcie nam o tych niezwykłych podróżach, o miejscach, które z wielkim sentymentem wspominacie, oraz o wydarzeniach, które szczególnie stały się bliskie Waszemu sercu i pozostawiły po sobie niezatarty ślad."
A ja popełniłam ten tekst:
Jestem Nomadą. Od wielu lat podróżuję po miastach i wioskach. Poznaję dziesiątki ludzi. Poznałam już, czym jest głód - uczucie, które sprawia, że nie masz siły podnieść się z łóżka, a jednocześnie nie pozwala zasnąć. Głód tak wielki, że kromka suchego chleba staje się ucztą godną królów, a szklanka wody najprzedniejszym winem. Głód, który popycha człowieka do kradzieży, oszustwa, który wpędza w rozpacz.
Poznałam zimno. Chłód przenikający każdą komórkę ciała, zamrażający ją i nigdy nie puszczający. Me ręce drętwiały a łzy zamarzały na twarzy. Taak.. i zimno było mi dane poznać.
Jestem Nomadą. Od wielu lat podróżuję po miastach i wioskach. Podróżuję w poszukiwanie domu. I nie mówię tu o pomieszczeniu z łóżkiem, oknem i drzwiami. Szukam domu, do którego się wraca po ciężkiej pracy. Miejsca, gdzie człowiek czuje się bezpieczny i kochany. Miejsca, które na ciebie czeka, niezależnie od pory roku, dnia czy też godziny. Wiele razy miałam nadzieję, że oto znalazłam to, czego szukałam. Jakże zawsze się myliłam& Chwilowy odpoczynek nigdy jakoś nie mógł przerodzić się w pełny spokój. Tak więc ruszałam dalej, paląc kolejne mosty, zapominając kolejnych ludzi.
Aż do niedawna myślałam, że tak już pozostanie na zawsze. Wieczny tułacz ze swoją towarzyszką samotnością i kompanem odrzuceniem. Może nawet powoli zaczęłam się z tym godzić. Do niedawna wszystko było szare.
Byłam Nomadą. Od wielu lat podróżowałam po miastach i wioskach. Teraz mam już swój dom. Nie wyruszam w dalszą podróż - sadzę drzewa i magnolie w ogródku, z uśmiechem wypatrując jutra i tego co przyniesie los. Nie jestem już sama. Jest nas dwie przeciw nienawiści. Łączy nas miłość i oddanie, jakie poznać może tylko matka z dzieckiem.
Byłam Nomadą. Teraz mam Alicję i tam gdzie jest ona, tam jest mój raj. A każda z podróży, każde z odwiedzonych miast zostawiło niezatarte wspomnienia, które pomagają mi teraz być lepszym człowiekiem, czulszą matką i wytrwalszą towarzyszką życia.Było to rozbudowanie kilkuzdaniowego wpisu na moim pierwszym, jeszcze onetowskim blogu. A w konkursie wzięłam udział ze względu na moją mamę, która bardzo lubi Coelho, a zwłaszcza "Pielgrzyma" tegoż autora.
W tym (KLIK!) konkursie nie zaciekawiła mnie wygrana, ale temat. I postanowiłam spróbować :) Wątpię, by udało mi się wygrać, ale nieczęsto piszę takie rzeczy, często natomiast moje "twórcze zbrodnie" giną gdzieś w odmętach internetu, dlatego też, by mieć możliwość pośmiania się ze swoich nieudolnych zdań ( a przy okazji pomęczyć was swoim grafomańswem) wrzucam tekścik napisany kilka dni temu:
Zadanie:
"W związku z objęciem patronatem medialnych powieści Johna Katzenbacha, mamy dla Was do wygrania 5 egzemplarzy tejże książki!Silne, emocjonalne napięcie, pierwotny odruch i reakcja organizmu, mająca swe źródło w instynkcie przetrwania. Ogarnia nas w sytuacjach zagrożenia – paraliżuje, zmusza do ucieczki, lub pozwala w ostateczności stanąć do walki, kiedy nie ma już wyjścia.Każdy boi się inaczej. Jedni są bardziej odporni, a inni mniej. Jednych ten pierwotny bodziec obezwładnia, innych pozostawia mało wzruszonych. Po niektórych widać, że się boją, innym strach udaje się ukryć i przezwyciężyć.A jaki jest nasz strach? Czy często się boimy? Co może wywołać w nas podobną reakcją, a na co jesteśmy odporni?"
A moja kolejna zbrodnia to:
Kiedyś bałam się pająków. Później paraliżował mnie strach przed odrzuceniem mojego małomiasteczkowego społeczeństwa. Gdy studiowałam i pracowałam jednocześnie obawiałam się tego, że nie uda mi się połączyć tych dwóch rzeczy. Jeszcze rok temu bałam się tego, jak będzie wyglądała moja przyszłość - czy uda mi się dobrze i dostatnio wychować moją córkę.
Dzisiaj te wszystkie lęki są poza mną - dzięki uporowi i sporej dozie szaleństwa mogę pozwolić sobie na komfort tylko jednego strachu. Strachu o moje dziecko.
Co najzabawniejsze ( a może najbardziej?.. No właśnie, przerażające!) boję się tego, że moje dziecko pozna te same potwory, które męczyły mnie.
Boję się, że inne dzieci nie zrozumieją radości życia i ciekawości świata, jaką już, jako niespełna dwuletnie dziecko ma moja Lusia; że jej miłość do książek (bo mała już teraz woli "czytać" niż oglądać telewizję)odsunie ją od "normalnych" dzieci, gapiących się w monitor komputera... Boję się też, że ktoś wykorzysta jej chęć bycia kochaną przeciwko niej.
Boję się też tego, że przez mój strach stanę zbyt opiekuńcza i apodyktyczna, że zamknę me dziecko w złotej klatce.
Krótko mówiąc - mój strach to strach o moje dziecko, strach, który zna każda matka i każdy ojciec.
Jestem jednak pewna, że skoro uporałam się z arachnofobią, tak i nad tym lękiem zapanuję. Wiem, że jest to możliwe, i tego się trzymam. A gdy uporam się z tym potworem, to zapewne znajdę kolejną rzecz, której będę się bała - bo jak każdy człowiek musi w coś wierzyć, tak i każdy czegoś się boi. Tylko głupcy i szaleńcy nie znają strachu, a ja ufam, że nie należę ani do jednych, ani do drugich.
Dzisiaj te wszystkie lęki są poza mną - dzięki uporowi i sporej dozie szaleństwa mogę pozwolić sobie na komfort tylko jednego strachu. Strachu o moje dziecko.
Co najzabawniejsze ( a może najbardziej?.. No właśnie, przerażające!) boję się tego, że moje dziecko pozna te same potwory, które męczyły mnie.
Boję się, że inne dzieci nie zrozumieją radości życia i ciekawości świata, jaką już, jako niespełna dwuletnie dziecko ma moja Lusia; że jej miłość do książek (bo mała już teraz woli "czytać" niż oglądać telewizję)odsunie ją od "normalnych" dzieci, gapiących się w monitor komputera... Boję się też, że ktoś wykorzysta jej chęć bycia kochaną przeciwko niej.
Boję się też tego, że przez mój strach stanę zbyt opiekuńcza i apodyktyczna, że zamknę me dziecko w złotej klatce.
Krótko mówiąc - mój strach to strach o moje dziecko, strach, który zna każda matka i każdy ojciec.
Jestem jednak pewna, że skoro uporałam się z arachnofobią, tak i nad tym lękiem zapanuję. Wiem, że jest to możliwe, i tego się trzymam. A gdy uporam się z tym potworem, to zapewne znajdę kolejną rzecz, której będę się bała - bo jak każdy człowiek musi w coś wierzyć, tak i każdy czegoś się boi. Tylko głupcy i szaleńcy nie znają strachu, a ja ufam, że nie należę ani do jednych, ani do drugich.
Co wy na to?