Na kolejny tekst Cezarego Zbierzchowskiego przyszło czekać długo. Na tyle długo, że niektórzy zwątpili, czy jeszcze kiedykolwiek dane nam będzie przeczytać jego pełnowymiarową powieść. O samym Distortion słyszeć się dało już od niemal trzech lat. Ci, którzy bywają na Festiwalu Fantastyki w Nidzicy wiedzieli, że będzie to powieść o wojnie, ale osadzona w Rammie – uniwersum, w którym dzieją się wszystkie utwory Zbierzchowskiego. Apetyt rósł, a wraz z nim oczekiwania, zwłaszcza wśród tych, którzy dali się zaczarować temu światu.
I oto nadeszła wiekopomna chwila, na Polconie w Białymstoku można było przedpremierowo nabyć Distortion. Okładka nie zachwyca (zwłaszcza, gdy porównamy ją z Holocaustem F lub e-bookowym wydaniem Requiem dla lalek), zdaje się być zbyt dosłowna, a pewne widoczne na niej zakłócenie wydaje się być aż nazbyt oczywistym. To nie rokuje dobrze, ale z drugiej strony: okładki Teatru węży Agnieszki Hałas też raczej odstręczają niż zachęcają, a mimo to kryją treść, która nie odrzuca nawet takiego zagorzałego przeciwnika fantasy jak ja. Może zatem i w tym przypadku szata graficzna jest niezamierzoną wpadką?